Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Cannes 2021. Słaby Sean Penn, piękne skandynawskie klimaty

Oczekiwany z dużymi nadziejami nowy film Seana Penna mocno rozczarował, ale Cannes ma już swoich silnych faworytów.

„Flag Day”, dramat retro wyreżyserowany przez hollywoodzkiego gwiazdora (pierwszy raz zagrał w nim u boku swojej córki), to klasycznie poprowadzona opowieść rodzinna oparta na prawdziwych wspomnieniach Jennifer Vogel, dziennikarki śledczej analizującej osobowość swojego ojca i ich wzajemne relacje. Zapamiętała go jako dobrego człowieka, ale pechowca, który nie potrafił odnaleźć się w życiu. Kochała go, ufała mu bezgranicznie, bagatelizując jego ciemną stronę, o której znacznie więcej wiedziała jej matka, alkoholiczka. Ojciec nie był w stanie utrzymać rodziny, próby zaczepienia się gdzieś na stałe zawsze kończyły się stosem niezapłaconych rachunków. Miał za to dar roztaczania wokół siebie uroku. Żył iluzją, kłamał jak najęty, wmawiając innym, że jest lepszą wersją siebie. Po odsiedzeniu 15-letniego wyroku za napad na bank zajął się fałszowaniem pieniędzy. Miał do tego talent, udało mu się podrobić kilkadziesiąt milionów dolarów.

mat. pr.Kadr z filmu „Flag Day”

Czytaj też: Powrót do kina. Przegląd najciekawszych premier

„Flag Day”. Mało zgrabna metafora Ameryki

Narracja prowadzona jest z punktu widzenia wpatrzonej w niego córki, która jako młoda, zbuntowana dziewczyna, uciekająca od molestującego ją ojczyma i toksycznej matki, potrzebowała silnej figury ojca, by odbić się od dna i mieć w kimś oparcie. W pewnym momencie to, co wydawało się intymną historią dwojga rozbitków, przeradza się w mało zgrabną metaforę Ameryki – fałszywego raju, gdzie wszyscy od prezydenta po szefów wielkich korporacji oszukują, wmawiając całemu światu, że „American dream” to lepsza, przyjazna i dostępna dla każdego perspektywa.

Reklama