Już sam fakt, że w wyświechtanym i skompromitowanym gatunku nie czuje się fałszywej nuty, stanowi osiągnięcie.
Oczekiwany z dużymi nadziejami nowy film Seana Penna mocno rozczarował, ale Cannes ma już swoich silnych faworytów.
Po dwuletniej przerwie wymuszonej lockdownem na Croisette wróciło życie. Nietypowo, bo w lipcu i z dwumiesięcznym opóźnieniem, we wtorek rusza największa, długo oczekiwana 74. edycja festiwalu, bez którego branża filmowa przypominała jedynie swój cień.
Nowy film Triera – baśniowa „Thelma” – to nieoczekiwana zmiana tonacji w jego twórczości. Zagraniczna prasa zdążyła już obwołać ten utwór thrillerem w stylu Alfreda Hitchcocka.
Opowieść o dziewczynie, która radzi sobie z ograniczeniami konserwatywnego wychowania, by móc w pełni kontrolować własną seksualność i korzystać z siły, z jaką może oddziaływać na innych ludzi.
Dobrze zrealizowany, wielowymiarowy, symboliczny film dowodzi, że o najdelikatniejszych sprawach można mówić szeptem, choć nie zawsze spotka się to ze zrozumieniem.
Odtrutka na posylwestrową depresję.