Kultura

„Squid Game”, czyli gra w memy. Czemu ten serial tak wciąga?

Kadr z serialu „Squid Game” Kadr z serialu „Squid Game” mat. pr.
Globalną popularność serialu „Squid Game” można odebrać jako kolejny sukces koreańskiej fali, ale może stoi za nią coś innego – mechanizmy Netflixa.

Po zalogowaniu do aplikacji – czy to na telewizorze, laptopie, czy smartfonie – Netflix wita użytkowników przyciągającymi uwagę kafelkami z ofertą filmów i seriali; ekscytującym grafikom towarzyszą uruchamiające się samoczynnie trailery. Warto zwrócić uwagę, że np. konkurencyjny serwis HBO GO jest znacznie bardziej powściągliwy, jakby nastawiony na odbiorcę, który wie, po co przyszedł – może usłyszał o jednym z seriali od znajomych i postanowił się zapoznać, żeby nie wypaść z towarzyskiego obiegu.

Tymczasem ogląda się Netflixa; prezentowany wycinek z bogatej i wciąż rosnącej biblioteki produkcji własnych, współprodukowanych (i obrandowanych logo serwisu) i zakupionych od stacji telewizyjnych walczy o uwagę odbiorcy w przesyconym mediami świecie. Aplikacja nie ma wiele czasu, zanim znudzony potencjalny netflixowicz nie przełączy się na TikToka (to tam odpływa największa baza konsumentów treści wideo). Serial czy film musi z miejsca się sprzedać – czymś, o czym algorytm już wie, że to lubimy, albo czymś, co ma memetyczny potencjał. Świetnie pokazał to „Dom z papieru” – charakterystyczna maska Salvadora Dalego stała się wręcz znakiem rozpoznawczym nie tylko serialu, ale samego Netflixa. „Squid Game” wyróżnia się od razu – przedziwna lalka, zakapturzone postacie, grupa ludzi w zielonych kombinezonach… to wszystko z miejsca intryguje.

Czytaj też: Netflix pozwany za jedną linijkę scenariusza

Memy i ikony

TikTok nie jest bezpośrednią konkurencją Netflixa i innych serwisów streamingowych – wręcz przeciwnie, to miejsce, w którym producenci i wydawcy seriali chętnie łowią nowych widzów. Oficjalne konta precyzyjnie dobierają treści. To, co kiedyś, w czasach animowanych gifów na Tumblrze, było domeną działalności fanowskiej – wyciąganie atrakcyjnych fragmentów serialu – dziś jest sposobem na profesjonalną promocję. Swego czasu furorę na TikToku zrobiła scena z serialu „The End of the Fucking World” umieszczona przez oficjalne konto Netflixa – jej podkład dźwiękowy nadawał się do budowania narracji przez innych użytkowników.

TikTokowa popularność „Squid Game” wydaje się dość naturalna – użytkownicy odtwarzają ikoniczną już scenę z serialu, przebierają się za bohaterów (charakterystyczne kombinezony będą zapewne hitem tegorocznego święta duchów). Obecność tak wyrazistych symboli jest niezbędna, żeby wyróżnić się z tłumu. Warto przypomnieć przypadek pierwszego filmu „Legion samobójców” – trafił do kin zmasakrowany przez wytwórnię Warner Bros., która zamiast zaufać twórcom, w panice reagowała na głosy internetowej krytyki; wprawdzie obraz został źle przyjęty i oceniony, to nie przepadł zupełnie dzięki właśnie ikonicznej szalonej antybohaterce Harley Quinn, która z miejsca awansowała na jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci z popkulturowego panteonu.

Czytaj też: Dzieci we współczesnych horrorach

Korea i świat

Ale ikony i memy pozwoliły jedynie zwrócić uwagę na serial – nie zdobyłby popularności, gdyby po prostu nie trafił do publiczności. Historia jest zarówno prosta, jak i dziwaczna – oto ludziom, którzy popadli w długi, proponuje się udział w turnieju złożonym z dziecięcych zabaw. Na zwycięzcę czeka wysoka nagroda; na przegranych – czego gracze na początku nie są świadomi – śmierć. Scena, która robi furorę na TikToku, pokazuje właśnie rzeź w czasie gry w „Raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy!”. Doczekała się licznych parodii, a także implementacji jako interaktywny filtr na Snapchacie albo gra w wirtualnej rzeczywistości.

Pomysł, żeby tematem serialu zrobić mordercze wersje dziecięcych zabaw, reżyser Hwang Dong-hyuk wziął z anime. Był fanem wielu serii, które opowiadały o grach i hazardzistach w typowym dla mangi i anime przegięciu – jeśli bohaterowie w coś grają lub się czymś interesują, jest to najważniejsza rzecz na świecie. Zauważył, że te serie bardzo koncentrują się na samym mechanizmie rozgrywki, a mniej na postaciach. Postanowił naprawić ten błąd. Sądząc po reakcjach fanów, którzy silnie utożsamiają się z bohaterami lub żywią wobec nich uczucia, chyba mu się udało.

To serial zanurzony w koreańskiej kulturze – zachodni widz nie zna przecież pierwowzoru zabójczej lalki-robota, która występuje w szkolnych czytankach. Hwang Dong-hyuk opowiada, że włożył w „Squid Game” swoje całe życiowe doświadczenie. Od szczenięcych lat po czasy, gdy znajdował się w kryzysie. Mimo wyraźnych koreańskich detali to dość uniwersalne doświadczenia – nostalgia za dzieciństwem czy lęk przed bolesnym upadkiem z drabiny społecznej. Z podobnym odbiorem spotkał się przecież „Parasite” w reżyserii Bong Joon-ho. Miał opowiadać o specyficznych koreańskich problemach, ale okazało się, że „wszyscy żyjemy w kraju o nazwie Kapitalizm”.

Kapitalizm w „Squid Game” ma postać naturalistycznie pokazanej biedy – i groteskowego przedstawienia zdegenerowanej klasy wyższej. Prawdziwi bogacze (poza celebrytami i hiperbananową młodzieżą) pokazują się w mediach, grając zwykłych, sympatycznych ludzi – ubierają się raczej skromnie, czasem pozwolą sobie na jakąś ekstrawagancję, jak prywatny kosmiczny wyścig. Mangowe przegięcie „Squid Game” paradoksalnie pokazuje prawdę; być może rewolucji nie pokażą w telewizji, ale na Netflixie. Oczywiście zanim znudzony widz nie przełączy się na TikToka.

Czytaj też: Zagłada i zabawa. Czyli „ta okropna młodzież z TikToka”

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną