Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kultura

Natura ludzka jest diabelnie intrygująca

Max Czornyj Max Czornyj foto. Olga Majrowska
Cztery lata temu odłożył na bok adwokacką togę i zaczął pisać książki. Dzisiaj na koncie ma ich ponad 30, a jego nazwisko można znaleźć na liście 20 najbogatszych polskich pisarzy. Max Czornyj opowiada o swojej fascynacji złem oraz potrzebie pomagania ukraińskim uchodźcom.

Czy czuje się Pan „człowiekiem sukcesu?
Mam świadomość tego, co osiągnąłem. Milion sprzedanych książek, tłumaczenia, współpraca z międzynarodowymi markami, to z pewnością sukcesy. Jednak ten pierwszy człon jest dla mnie znacznie ważniejszy. Bycie człowiekiem - to prawdziwe zobowiązanie i powód do dumy zarazem.

Często porównuje się Pana do Remigiusza Mroza? Podobny wiek, wykształcenie, literacka płodność. Znacie się osobiście? Czuje Pan na karku ducha wzajemnej rywalizacji?
Mamy też podobno tę samą grupę ghostwriterów, a to zbliża znacznie bardziej niż najlepsza znajomość. Ale nie trywializując, każdy z nas robi swoje i cieszy się z wykonanej pracy. To nie wyścig, w którym musimy oglądać się na innych zawodników, co najwyżej rzucamy na nich okiem, bo na więcej nie ma czasu.

Czy według Pana Polacy są tolerancyjni?
Na tak postawione pytanie udzielenie odpowiedzi jest niewykonalne. Każdy z nas ma własną wrażliwość, moralność oraz empatię, więc nie ma mowy o narodowym uogólnianiu. Część Polaków jest nietolerancyjna dla obcych, a część dla nietolerancyjnych. Czy obie kategorie się równoważą, czy sumują? Jeśli opowiemy się po którejkolwiek stronie, dokonujemy wyboru. Często nieświadomie trafiamy do jednego z walczących obozów. Szalenie ważnym jest, by mieć jednak własne zdanie.

.mat. pr..

O czym według Pana świadczy ogromny zryw pomocy w ostatnim czasie dla ukraińskich uchodźców? Wiem, że osobiście jest Pan w taką pomoc mocno zaangażowany.
Pomagając uspokajamy samych siebie, że w tym ważnym dla świata momencie możemy coś zrobić. Pierwotna nie jest ani empatia, ani idea, lecz zwykła potrzeba działania. Wiele osób podświadomie wyczuwa wagę czasów. Wie, że kiedyś będzie opowiadała, co zrobiła dla Ukrainy i Ukraińców.

A Panem co kierowało, by działać?
Pewnie to samo, choć oczywiście chciałbym dodać do tego ideę. Pragnę by moi przodkowie, gdziekolwiek są i czy są, mogli być ze mnie dumni. Człowiek z natury w pierwszej kolejności patrzy na siebie. Czy wie Pani, że istnieje koncepcja kategoryzująca działalność charytatywną jako wyraz skrajnego egocentryzmu? W głównej mierze zadowalamy samych siebie, dając często przysłowiową rybę bez wędki. To może nieco przewrotne, ale intrygują mnie takie rozważania. Natura ludzka w ogóle jest diabelnie intrygująca.

A fascynacja naturą zła, która przewija się w większości Pana książek?
Im więcej myślę o złu, tym bardziej jestem przekonany, że nie można stworzyć jego definicji. Oczywiście, trywialne nazwanie go brakiem dobra, to tylko pustosłowie. Kiedy poruszamy się na gruncie cywilizacji chrześcijańskiej możemy mówić o moralności dekalogu. Jednak proszę zauważyć, że normę moralną każdego z przykazań możemy obrócić o sto osiemdziesiąt stopni na płaszczyźnie rozmaitych cywilizacji. Były społeczności, w których umiejętność dokonania kradzieży uważano za porządną, pomyślmy na przykład o wychowaniu spartańskich dzieci. Są kultury, w których cudzołóstwo lub politeizm nie są postrzegane jako zło. Każdy seryjny morderca lub zbrodniarz zazwyczaj uważa, że czyni dobro.

Ma Pan korzenie niemiecko-rusińskie. Wychowywał, podobnie jak bohaterowie ostatniej książki, w otoczeniu starych przedmiotów „z duszą”. Czy pisząc „Obcych” w jakiś sposób korzystał Pan z własnych doświadczeń? Czuł się Pan kiedyś „obcy”?
Obcy raczej nie, ale jako uwarunkowany kulturowo, rodzinnie i psychologicznie człowiek, często jestem gdzieś poza. Poza nawiasem, poza ogółem czy po prostu poza schematem. Od dziecka miałem zainteresowania, których nie dzieliłem z rówieśnikami, lecz niespecjalnie mi to przeszkadzało. Lubiłem spędzać czas sam ze sobą. Ale miałem też przyjaciół. Nie tylko zmyślonych. Przede wszystkim miałem jednak książki oraz kindersztubę.

Skąd pomysł na to, by opisać wydarzenia właśnie z perspektywy dziecka?
To chyba wyraz wewnętrznego pierwiastka autodestrukcji. Prowadzenie takiej narracji jest niesłychanie trudne. Na szczęście świetne recenzje pozwalają mi sądzić, że w tym szaleństwie była metoda.

.mat. pr..

Ekspozycja na zło sprawia, że człowiek staje się zły? Czy taka myśl towarzyszyła Panu przy pisaniu „Obcych”?
O ile założymy, że zło rzeczywiście istnieje. Ale czy możemy mówić o zbiorczym złu? Czy dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa niemieckiego, które głosowało na NSDAP było złe? Przecież znało program partii. Czy zbiorowe zło nie staje się przypadkiem dobrem, które oceni dopiero historia? To pytania, na które szukam odpowiedzi nie tylko w tej książce.

Skąd pomysł na użycie w „Obcych” łacińskich wtrąceń (bez tłumaczeń) i nawiązania do historii sztuki? Czyżby to ukłon w stronę bardziej ambitnych czytelników?
Rozpoczynając przygodę wydawniczą postanowiłem nie cenzurować swoich książek. Ani pojawiającej się w mojej wyobraźni makabry, ani politycznie niepoprawnych rozważań. Podobnie jest z nawiązaniami do historii sztuki. Jeżeli konkretne pojęcia czy odniesienia wyświetlają się w moim umyśle, przelewam je na papier. Jednocześnie doceniam czytelników, dla których stanowi to wartości dodane, bez których kryminał jest jedynie buduarowym czytadłem.

Z drugiej strony czy nie ma Pan wrażenia, że jednak poddał się nieco pewnym stereotypom – mieszczańsko-inteligenccy bohaterowie są z założenia dobrzy (przynajmniej na początku), a z mieszkańców wsi wyziera nie mające uzasadnienia (przynajmniej pozornie) zło i zawiść?
Stereotypy mają to do siebie, że tkwi w nich ziarno prawdy, większe niż w legendach. Często też znajdują odzwierciedlenie w statystyce. A statystyka to doskonały sposób manipulacji rzeczywistością, czym również zajmuje się beletrystyka. W ten sposób krąg się zamyka. Mówię jednak stanowcze „nie” uogólnianiu.

Podczas lektury widziałam w głowie konkretne obrazy z Pana książki – myślał Pan o ekranizacji tego konkretnego tytułu?
Pisząc, staram się nadążyć za obrazami, które projektor wyobraźni wyświetla w moim umyśle. De facto ja już jestem po projekcji tego filmu, ale rzeczywiście wiele osób podkreśla, że „Obcy” są wyjątkowo filmowi. Do ekranizacji potrzeba jednak odważnego reżysera. Będziemy go pewnie szukać.

Ile Pana książek zobaczymy na półkach jeszcze w tym roku i jakich klimatów możemy się spodziewać?
Niebawem zapowiem coś całkowicie bezprecedensowego. Jednak do tej pory byłem chyba dość wylewny, by móc wreszcie zawiesić głos. W końcu od twórcy thrillerów wymaga się umiejętności budowania suspensu…

Książkę można zamówić pod tym adresem.

Materiał przygotowany przez Grupę Wydawniczą Filia

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama