Norman Davies: Polska jest obecnie poza okiem cyklonu - fragment najnowszej książki
Nie da się też stwierdzić, jak daleko ich drogi się rozejdą, gdyż czynniki o tym decydujące są zarówno w teraźniejszości, jak i w przyszłości. Może chodzić po prostu o nasilające się napięcie w ramach trwającego partnerstwa. Może też dojść do ogólniejszego wyścigu, w ramach którego Europa rozwinie się jako potęga wojskowa i gospodarcza, aby konkurować ze Stanami Zjednoczonymi – miejmy nadzieję, że na przyjaznych zasadach, ale ta rywalizacja może się z czasem zaostrzyć. Trudno sobie wyobrazić konflikt między Unią a USA, niemniej jedną z konsekwencji tej nietypowej sytuacji, w której jedno mocarstwo jest nieproporcjonalnie silne w stosunku do wszystkich innych, jest to, że inne ośrodki mogące stanowić przeciwwagę – zlokalizowane w Europie, Chinach, Rosji, na Bliskim Wschodzie czy w Azji Południowej – będą, jak sądzę, rozwijać się w konfrontacji z Ameryką.
Wróćmy jednak do Europy po zniknięciu żelaznej kurtyny, która zupełnie wyparowała. Wciąż nie mogę sobie uświadomić, jak szybko stało się to wszystko: w jednej chwili była, a w drugiej już jej nie ma. I jeżeli dziś pojedziemy do Berlina, bardzo trudno jest ją znaleźć. Zostało jej zaledwie parę metrów. A jednak była to zarówno poważna bariera fizyczna, jak i oczywiście potężna psychologiczna. Przez 40 lat Europa była jasno podzielona na dwie części, a każdy kraj należał do Zachodu, do Wschodu albo do niewielkiego klubu państw neutralnych, wszystkie zaś te kategorie były zdeterminowane istnieniem tego podziału. Teraz mamy do czynienia ze znacznie bardziej skomplikowanym kalejdoskopem. Kraje należące do NATO i do Unii Europejskiej, kraje należące do jednej z tych organizacji, ale nie do drugiej, kraje nienależące do żadnej z nich, duże i małe kraje. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce Polski? Porozmawiajmy przy tej okazji o dużych i małych państwach. Jest mnóstwo dzieł historycznych napisanych w XX wieku, w których określa się Polskę jako kraj niewielki. W wielu podręcznikach do historii świat dzieli się na mocarstwa, których lista – jeżeli jest się Brytyjczykiem – zawsze zaczyna się od Wielkiej Brytanii i obejmuje też parę innych dużych krajów, takich jak Niemcy czy Rosja, ewentualnie od biedy Francja, a cała reszta to drobnica. Niedawno studiowałem dyplomację czasów II wojny światowej i jest zupełnie jasne, że obóz aliancki podczas tego konfliktu działał, opierając się na założeniu, że liczą się trzy wielkie mocarstwa, których przywódcami byli Roosevelt, Churchill i Stalin. Innych, mniejszych, nie zaproszono nawet do przedstawienia swoich racji przy głównym stole. Wszystko zostało postanowione za nie. Cóż, dla niektórych jest to może nowość, ale Polska nie jest małym krajem. W dzisiejszej Europie jest tylko jeden duży kraj – Niemcy. Rosja to również ogromny kraj, który jednak tylko w połowie leży w Europie, a w połowie poza nią, a jej związek z naszymi rozważaniami jest niejednoznaczny. Istnieje mnóstwo małych krajów: wśród nich najbogatszy w Europie Luksemburg, jest też Irlandia, czyli najbardziej dynamiczny kraj w Europie, o którym często mówię, dodając otuchy moim polskim przyjaciołom. Są też takie małe kraje jak Albania. Polska nie należy do tej kategorii. Jest krajem średniej wielkości – nie ma takiej wagi jak Niemcy, ale jej status różni się od licznych małych krajów. Będzie ona odgrywać ważną rolę – podobną do tej, jaką odgrywają inne średnie kraje, czyli Wielka Brytania, Francja, Włochy i Hiszpania.
Unia Europejska w swoim obecnym kształcie wyłoniła się z Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej w latach 90. XX wieku. Moim zdaniem organizacja ta nadal poszukuje swojej roli i struktury. Uważam, że ogromnym błędem było to, iż w Maastricht w 1991 roku utrzymano – zaniedbując pilne nowe potrzeby – stary kurs obrany w 1985 roku przez Jacques’a Delorsa podczas zimnej wojny, kiedy nie było żadnych perspektyw rozszerzenia Unii Europejskiej na Wschód. W rezultacie Unia Europejska nie zdołała zreformować swoich instytucji i obecnie panuje pewien chaos co do pozycji Parlamentu Europejskiego oraz Komisji czy znaczenia polityki regionalnej i rolnej. Dopiero teraz powstał Konwent Europejski, w ramach którego Valéry Giscard d’Estaing przedstawia konstytucję mającą określić zasady działania klubu i w ten sposób uregulować dalsze funkcjonowanie Unii. Za rzecz godną ubolewania uważam w szczególności to, że Unia bardzo powoli adaptuje się do wymagań nowych kandydatów. Sądzę, że rozszerzenie powinno być procesem dwukierunkowym, w którym kraje kandydujące dostosowują się do obecnych członków i do słynnego acquis communautaire, ale Unia również powinna przygotować się do przyjęcia nowej – bardzo dużej – fali państw. Wynikiem prowadzonej ślamazarnie i bez przekonania ekspansji jest to, że po 12 latach, czyli długim okresie, do Unii nie weszło ani jedno państwo byłej Europy Wschodniej, a jeżeli będziemy mieli szczęście, minie 14 lat – całe 14 lat od zjednoczenia Niemiec, od upadku żelaznej kurtyny, od zakończenia podziału Europy – zanim uczyni to pierwsze z nich. I oczywiście będziemy mieli do czynienia z ogromnym rozżaleniem, jeżeli Unia Europejska podzieli się na członków pierwszej, drugiej i trzeciej klasy.
W tym miejscu należy krótko wspomnieć o Polsce. Nowej Polsce. Jeżeli tam mieszkacie, musicie mieć świadomość, że wszystko zmienia się ogromnie szybko. Bardzo pozytywnym czynnikiem jest to, ilu w Polsce jest młodych ludzi, oraz to, jak świetni są to ludzie. Niemniej wielu z nich – dorosłych już Polaków – nie pamięta Solidarności. Wałęsa jest dla nich niczym Napoleon czy Juliusz Cezar – postać z zamierzchłej przeszłości. Z kolei wiele problemów, o których uczyłem moich uczniów w latach 70. i 80. XX wieku, zupełnie zniknęło. Stoimy w obliczu nowego świata. Mamy do czynienia z zupełnie nowym systemem politycznym, który określiłbym jako dziwny, obcy, niezrównoważony i chyba też zupełnie nieoczekiwany. Jeżeli cofniemy się o 10 czy 12 lat, czołowymi siłami politycznymi i osobowościami na nowej scenie politycznej byli Mazowiecki czy Geremek. Teraz wszyscy ci nasi drodzy przyjaciele przeszli niejako do historii i mamy ustrój zdominowany na wszystkich szczeblach przez SLD – tak zwanych postkomunistów. Nie podoba mi się to określenie.
Mamy niemniej prezydenta oraz premiera, którzy należeli do dawnej elity komunistycznej. Sądzę, że 10 czy 15 lat temu nikt nie pomyślałby, że po upadku systemu komunistycznego wychyną ci sami ludzie i zdobędą może nie monopol, ale silną pozycję, której nie zagrażają poważnie inne partie. Jedną z najdziwniejszych rzeczy w obecnym systemie politycznym jest wszakże to, że partie tak zwane prawicowe – opozycyjne – nie potrafią osiągnąć stabilizacji i nawiązać ze sobą naprawdę skutecznego dialogu. Gospodarka rynkowa również wystartowała bardzo dynamicznie. Pod koniec XX wieku Polska odniosła największy sukces wśród nowych gospodarek rynkowych, odnotowując imponujące tempo wzrostu. Teraz jednak widzimy, co nie udało się w latach 90.: brak inwestycji, niemożliwy do przyjęcia poziom bezrobocia i tak dalej.
I na koniec – polityka zagraniczna. Wszystkie polskie rządy od 1990 roku traktowały priorytetowo przystąpienie do dwóch wielkich klubów międzynarodowych – NATO i Unii Europejskiej. Polska jest członkiem NATO i uważam, że to bardzo istotny krok i niezwykle ważny moment w jej dziejach. Nie jest jeszcze natomiast członkiem Unii Europejskiej. Tak więc ten postęp, jeżeli można tak powiedzieć, dokonał się w połowie. Podejście do Unii Europejskiej w Polsce jest bardzo ambiwalentne. We wszystkich sondażach, których wprawdzie nie studiuję zbyt uważnie, ale o nich słyszę, większość opowiada się za przystąpieniem do Unii. Nie jest to jednak większość przytłaczająca i nadal bardzo hałaśliwi są przeciwnicy akcesji. Myślę, że jednym z największych dobrodziejstw jest to, że Andrzej Lepper i Radio Maryja nie zgadzają się ze sobą. Sądzę, że gdyby zawarli sojusz, przyniosłoby to wiele problemów.
Ostatnią kwestią, o której warto wspomnieć, są relacje Polski z Ameryką i różnymi kierunkami prowadzonej przez nią polityki. W nowej rzeczywistości, w której dominuje jedno supermocarstwo, Polska jest chyba jednym z najbardziej proamerykańskich krajów na całej planecie. Są ku temu oczywiste powody, o których wiemy, ale jeżeli widzieli państwo w Warszawie Donalda Rumsfelda – jakoś w zeszłym tygodniu czy dwa tygodnie temu – i prezydenta, to widać było, że jest to towarzystwo wzajemnej adoracji. Z pewnością nie ma w Europie wielu krajów, które byłyby tak bez reszty zakochane w Ameryce, a jednak w tych relacjach są oczywiste napięcia, gdyż Polacy będą zawsze nerwowo reagować na związki Waszyngtonu z innymi wielkimi mocarstwami, w tym przypadku z prezydentem Putinem. Jak będą wyglądać stosunki Ameryki z Ukrainą – ważnym krajem, z którym graniczy Polska? Jak będzie wyglądać polityka Unii Europejskiej wobec Kaliningradu, który jest bardzo istotnym problemem praktycznym, ale i symbolicznym? Nie wiem, czy Putina poinformowano o tym, kto wcześniej – w 1938 i 1939 roku – proponował eksterytorialny korytarz przez terytorium Polski, ale nie jest to symbol fortunny.
Moja konkluzja jest taka, że Polska w XX wieku znalazła się w centrum konfliktu europejskiego. Kraj ten został zmiażdżony ze wszystkich stron i w licznych sferach – ale przede wszystkim w sferze ludzkiej – przez swoich sąsiadów. Nic nie wskazuje na to, aby miało się to powtórzyć w XXI wieku. Myślę, że Polska jest obecnie poza okiem cyklonu. Boryka się ona z niewielkimi problemami, umiarkowanymi bolączkami. Poważne kłopoty mają natomiast Unia Europejska oraz NATO jako całość i może się okazać, że Polacy nie będą w tym przypadku problemem, ale częścią jego rozwiązania.
Norman Davies, Mała Europa. Szkice polskie, Znak Horyzont, Kraków 2022, s 272-277.
Książka do kupienia na: https://bit.ly/MalaEuropa
Materiał płatny Wydawnictwa Znak Horyzont