Miej własną politykę.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Fragment książki „Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych”

Fragment książki „Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych” Fragment książki „Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych” mat. pr.
„Wyjątkowa, po mistrzowsku wciągająca panorama” – Simon Sebag Montefiore.

Kto by uwierzył, że Rzym powstały w wyniku podboju całego świata – upadnie? Że matka narodów stanie się też ich grobowcem?

święty Hieronim, komentarz do Księgi Ezechiela

Upadek cesarstwa zachodniorzymskiego został zapowiedziany przez szereg przepowiedni, czytelnych dla tych, którzy potrafili zrozumieć znaki ukryte w strukturze świata. W Antiochii psy wyciem odpowiadały na wycie wilków, nocne ptaki śpiewały pełnymi żałości głosami, a lud nawoływał do spalenia żywcem cesarza Walensa. W Tracji martwy mężczyzna leżał na drodze i wpatrywał się w przechodniów irytującym, niby żywym spojrzeniem, a po kilku dniach trup nagle zniknął. W samym Rzymie obywatele nadal brali udział w widowiskach, tej czczej i szaleńczo grzesznej rozrywce, która – zdaniem jednego z chrześcijańskich autorów – sprowadziła na nich gniew Wszechmocnego. Ludzie od zawsze byli przesądni i cechowała ich szczególna umiejętność przywoływania zwiastunów wydarzeń po fakcie. Stąd opinia kronikarza Ammianusa Marcellinusa, pod koniec IV wieku spoglądającego wstecz i snującego rozważania, że był to czas, kiedy koło Fortuny obracało się szybko, „a klęski i powodzie nieustannie przeplatały się ze sobą”.

W latach siedemdziesiątych IV wieku, kiedy Rzym zapadł na śmiertelną chorobę, państwo rzymskie (monarchia, republika i cesarstwo) istniało już od ponad tysiąca lat. W ciągu niewiele ponad stu lat – do końca V wieku – wszystkie prowincje leżące na zachód od Bałkanów znalazły się poza rzymską kontrolą. Zniszczeniu uległy starożytne centra imperium, rzymskie instytucje, systemy podatkowe i sieci handlowe. Materialne oznaki elitarnej kultury rzymskiej: palatia, wille, tanie importowane dobra konsumpcyjne, ciepła bieżąca woda stopniowo znikały z życia codziennego. Wieczne Miasto kilkakrotnie zostało złupione, władza nad zachodnią częścią cesarstwa przypadała kolejno głupcom, uzurpatorom, tyranom i nieletnim, aż w końcu została obalona, a terytoria niegdyś stanowiące rdzeń megapaństwa zostały podzielone między ludy, którymi pyszni obywatele Rzymu w okresie świetności imperium pogardzali jako dzikusami. Rzymianie nazywali ich barbarzyńcami – było to uwłaczające określenie obejmujące szeroki przekrój ludów: od koczowniczych plemion, dość późno przybyłych do Europy Zachodniej i nieznających rzymskich obyczajów lub lekceważących je, po dawnych i bliskich sąsiadów przesiąkniętych rzymskością, którym jednak nie było dane korzystać z przywilejów obywatelstwa.

Barbarzyńcy rośli w siłę, co było skomplikowanym procesem, obejmującym dalekie i bliskie migracje, zderzenie systemów politycznych i cywilizacji oraz ogólną zapaść cesarskich instytucji. Choć Rzym bez większego uszczerbku przetrwał na wschodzie, gdzie doskonale prosperował jako greckojęzyczne Bizancjum, to przyszłość zachodniej części imperium leżała w rękach przybyszów. Nadeszła epoka barbarzyńców.

„Najstraszniejsi z wojowników”

Można powiedzieć, że świat antyczny się rozpadł, a średniowiecze rozpoczęło w 370 roku na brzegach Wołgi. Wówczas nad tę rzekę dotarły hordy ludów, zbiorczo nazywanych Hunami, które opuściły stepy w północnych Chinach, oddalone o tysiące kilometrów. Wiedza na temat pochodzenia Hunów zawsze była połowiczna, ale wywarli oni głęboki wpływ na historię Zachodu. Można ich porównać do współczesnych migrantów klimatycznych, a nawet uchodźców. Jednak w IV wieku nie przybyli na zachód, by wzbudzać współczucie. Pojawili się konno, uzbrojeni w duże łuki refleksyjne, zapewniające niespotykaną siłę rażenia, z których byli w stanie trafić do celu z odległości stu pięćdziesięciu metrów, a przebić zbroję – z dystansu stu metrów. Wykonanie broni tego typu było poza możliwościami innych nomadów, a dzięki umiejętności prowadzenia walki z końskiego grzbietu Hunowie zyskali sławę okrutnych i krwiożerczych wojaków – zresztą z entuzjazmem ją podtrzymywali. Byli koczowniczym ludem pod rządami kasty wojowników i mieli dostęp do rewolucyjnej technologii wojennej. Lud ten się zahartował, ponieważ przez wiele pokoleń żył na bezlitosnym euroazjatyckim stepie, gdzie wędrówka była jedynym możliwym stylem życia, a przemoc – warunkiem przetrwania. Hunowie mieli wstrząsnąć rzymskim światem.

Hunowie byli spokrewnieni z nomadycznymi plemionami, które zaludniały azjatycki step i panowały nad nim jako władcy koczowniczego imperium od III wieku p.n.e. Plemiona te toczyły walki z Chinami za panowania cesarzy z dynastii Cz’in i Han, a chińscy kronikarze nazwali je Hsiung-nu, czyli „wyjący niewolnicy”. Ta nazwa do nich przylgnęła i była transkrybowana jako Xwn lub Hunowie. Choć w II wieku imperium Hsiung-nu się rozpadło, przetrwało wiele włączonych do niego plemion, a rozproszeni spadkobiercy Hunów dwieście lat później nadal byli określani tą nazwą. Hsiung-nu, Xwn czy Hunowie – kto, jak, kiedy i gdzie ich nazywał, nie jest do końca jasne, zważywszy na fragmentaryczność źródeł dotyczących tego czasu. W jakiejkolwiek jednak formie nazwa ta była znana, zawsze niosła ze sobą trwogę: strach i odrazę typową dla osiadłych cywilizacji, odczuwane wobec obcych im koczowników.

Pod koniec IV wieku Hunowie nie rządzili już imperium, ale wciąż stanowili siłę polityczną. Nie tylko chińscy kronikarze ostrzyli przeciwko nim pióra. Około 313 roku kupiec z Azji Środkowej o imieniu Nanaivande pisał o przerażających zniszczeniach, do jakich doprowadzały hordy Hunów w północnochińskich miastach, między innymi Luotang, gdzie „spalono [cesarski] pałac i zniszczono miasto”. Pokolenie później – gdy odłam huńskiej koalicji plemiennej ruszył na nowe terytoria, ku Europie – zachodni kronikarze również pisali elaboraty poświęcone niegodziwościom, których dopuścili się Hunowie. Ammianus Marcellinus napisał o nich, że „dzikością przekraczają wszelką miarę”. Z pewnością różnili się fizycznie, często obwiązywali dzieciom głowy, aby ich czaszki stały się długie i stożkowate. Niezgrabni, owłosieni, szpetni, przyzwyczajeni do życia w siodle i w obozach – jak pisał Ammianus Marcellinus – „[n]ie poddają się żadnej surowej władzy królewskiej, lecz zadowalają się mało rygorystycznym przywództwem swojej elity”.

Historyków od dawna intryguje, co pchnęło Hunów do ruszenia na zachód w IV wieku n.e. Niestety, jak większość ludów koczowniczych w tym czasie, Hunowie byli niepiśmienni – nie pozostawili po sobie relacji ani kronik. Nie mieli możliwości przemówienia do nas własnym językiem, nigdy nie poznamy więc ich punktu widzenia, a większość informacji na ich temat pochodzi od ludzi, którzy ich nienawidzili. Autorzy tacy jak Ammianus Marcellinus postrzegali Hunów jako plagę zesłaną przez bogów, ich pojawienie się na Zachodzie uważano za przejaw „gniewu Marsa”. Przyczyny wzrostu w siłę Hunów nie zaprzątały zbytnio uwagi współczesnych im historyków. Ammianus stwierdził tylko, że jest to plemię „pałające przemożną i niczym nieograniczoną żądzą łupienia obcych ludów”. Ani on, ani żaden inny autor nie zastanawiał się nad powodem p o j a w i e n i a Hunów nad Wołgą w 370 roku. Badacze zadowolili się samym faktem, że te plemiona tam dotarły.

Istnieje jednak jedno źródło m o g ą c e dać nam wskazówkę na temat przyczyn, które skłoniły Hunów do opuszczenia rodzinnego azjatyckiego stepu i skierowania się na zachód. Nie jest to ani kronika, ani relacja kupca regularnie przemierzającego Jedwabny Szlak, lecz chińskie górskie drzewo iglaste o nazwie Juniperus przewalskii. Ta wytrzymała roślina, dobrze czująca się w górach, rośnie powoli, ale systematycznie i osiąga około dwudziestu metrów wysokości. Pojedyncze drzewa żyją nawet ponad tysiąc lat, a ich słoje dostarczają cennych informacji na temat historii regionu, w którym żyją. Stanowią między innymi źródło danych o ilości opadów na wschodzie w IV wieku.

Dane pozyskane z próbek Juniperus przewalskii pochodzących z prowincji Qinghai na Wyżynie Tybetańskiej wskazują, że w latach 350–370 wschodnią Azję dotknęła wieloletnia, ciężka susza przypominająca najgorsze klęski z ostatniego tysiąca lat. Niebo wyschło. Północne Chiny doświadczyły katastrofy porównywalnej do Dust Bowl – okresu intensywnych susz w Stanach Zjednoczonych w latach trzydziestych XX wieku – czy chińskiej suszy z lat siedemdziesiątych XIX wieku. W XIX wieku Timothy Richards dokonał wstrząsającego opisu sytuacji, w jakiej z powodu suszy znaleźli się zwykli ludzie:

opuszczali swoje domy, sprzedawali żony i córki, jedli korzonki, padlinę, glinę i liście. […] Jeśli to nie wystarcza, by wzbudzić litość, powinien wzruszyć widok mężczyzny lub kobiety leżącej bezradnie na drodze lub trupa rozszarpywanego przez wygłodniałe psy i sroki, a pogłoski […] o gotowaniu i zjadaniu dzieci są tak potworne, że na samą myśl człowiek się wzdryga.

Można przypuszczać, że w połowie IV wieku sytuacja Hunów wyglądała podobnie. Stepowa trawa i krzewy wyschły na wiór, pozostał tylko piach. Dla plemion uzależnionych od wypasu – zwierzęta wykorzystywały do transportu oraz jako źródło mięsa, mleka, skór i wełny – oznaczało to katastrofę. Tym samym Hunowie stanęli wobec tragicznego wyboru: ruszyć w drogę lub umrzeć. Wybrali to pierwsze.

Dan Jones, Świt królestw. Jasna historia wieków ciemnych, Tłumaczenie: Jakub Jedliński, Znak Horyzont, Kraków 2023, s. 64-69.

Materiał płatny Wydawnictwa Znak Horyzont.

Link do książki (kupuj bezpośrednio od wydawcy): https://bit.ly/JonesSwit

Reklama

Czytaj także

Kultura

„Rodzina Monet”. Nowy hit literatury młodzieżowej. Nieco lepszy niż Pizgacz

„Rodzina Monet” Weroniki Anny Marczak, czyli fantazja o życiu w ładnym domu z ładnymi chłopcami, to nowy hit literatury młodzieżowej rodem z Wattpada.

Justyna Sobolewska
17.03.2023
Reklama