Rusza Berlinale i już jest gorąco. Metamorfoza, afera w Iranie i skandal z udziałem AfD
Ekranizacja głośnej mikropowieści Claire Keegan „Drobiazgi takie jak te” (finalistki Nagrody Bookera) o narodowej hańbie Irlandii, czyli zbrodniach popełnianych w przyklasztornych pralniach prowadzonych przez siostry magdalenki, rozpocznie w czwartek wieczorem tegoroczne Berlinale. Po kilku chudych latach 74. edycja ma zwiastować odrodzenie festiwalu.
W filmie otwarcia główną rolę irlandzkiego handlarza węglem odkrywającego skrywaną przez dekady tajemnicę katolickiego zakonu gra nominowany do Oscara za tytułową rolę w „Oppenheimerze” Cillian Murphy. Film wyreżyserował Belg Tim Mielants, współautor takich m.in. seriali jak „Peaky Blinders”, „Legion” i „Opowieści z Pętli”.
Jedynym polskim akcentem w tym roku jest niemiecko-francuska koprodukcja „Treasure” Julii von Heinz, wyświetlana w sekcji pokazów specjalnych. O nowojorskich Żydach, dziennikarce muzycznej i jej ojcu, którzy po upadku żelaznej kurtyny wyruszają w podróż w poszukiwaniu swoich korzeni. Ścieżki wiodą ich do Łodzi, Krakowa, Warszawy i Auschwitz-Birkenau. Jedną z drugoplanowych ról gra Zbigniew Zamachowski.
Berlinale po metamorfozie
Poprzednia edycja Berlinale upłynęła pod hasłem „nowego początku” – w odniesieniu do pandemii i związanych z nią restrykcji. Do obecnej edycji ten slogan również pasuje. Chodzi o grubą kreskę w stosunku do sposobu organizacji tej imprezy, której szefostwo ma objąć od przyszłego roku Tricia Tuttle, z pochodzenia Amerykanka, mająca za sobą 25-letnie doświadczenie w branży filmowej.