Johann Joachim Kaendler zajmuje w dziejach europejskiej porcelany miejsce podobne do tego, jakie w historii złotnictwa okupują Benvenuto Cellini czy Peter Carl Fabergé. Był rok 1731, gdy 25-letniego początkującego rzemieślnika zatrudniono w miśnieńskiej manufakturze porcelany jako projektanta figurek. A już dwa lata później mianowano go tzw. głównym modelarzem. I przez kolejnych 40 lat budował artystyczną potęgę fabryki ku chwale własnej i panujących w Saksonii Wettynów, głównych odbiorców kruchych cacuszek. Dziś jego prace są kolekcjonerskimi rarytasami.
Wystawę na Wawelu przygotowano z rozmachem właściwym randze przedsięwzięcia. 230 eksponatów wypożyczono z licznych prywatnych i muzealnych kolekcji europejskich. O imponującą aranżację, nawiązującą do dawnej opery, zadbał włoski reżyser Pier Luigi Pizzi pospołu z architektem i scenografem Massimo Pizzi Gasparon Contarinim.
Krakowska wystawa jest nie tylko manifestacją kunsztu i warsztatowych umiejętności Kaendlera, ale także fascynującą wyprawą w XVIII-wieczne dworskie uniwersum. Od późnego baroku, przez rokoko, po klasycyzm. Sporą grupę stanowią świadectwa fascynacji Orientem. Wśród wizerunków zwierząt szczególne miejsce zajmują mopsy. Po potępieniu przez Kościół katolicki masonerii psy tej rasy stały się symbolem przynależności do Zakonu Mopsa, stowarzyszenia kontynuującego wolnomularskie tradycje.
A jeśli komuś ta wystawa narobi apetytu na ciąg dalszy, powinien odwiedzić sąsiadującą z nią stałą ekspozycję porcelany, dostępną dla publiczności od kilku zaledwie miesięcy. Na niej ciąg dalszy arcydzieł Kaendlera, m.in. monumentalne wielopostaciowe „Ukrzyżowanie”, czyli ostatnie z dzieł mistrza, zachowane tylko w dwóch egzemplarzach (drugi jest w Dreźnie), a także figurki z tzw. serii owidiuszowskiej czy fragmenty legendarnego (pierwotnie liczył 2500 elementów) serwisu łabędziego, zaprojektowanego dla hr. Henryka Brühla.
Wspaniałości rokoka. Miśnieńskie figurki porcelanowe Johanna Joachima Kaendlera, Zamek Królewski na Wawelu, wystawa czynna do 29.09