Zetki uratują polskie kina? Na „100 dni do matury” poszły tłumy. Pomogli influencerzy
Tomasz Raczek w niedawnym wywiadzie dla „Newsweeka” postawił tezę, że Polacy nie chodzą do kina na polskie filmy. Tymczasem takie pozycje młodzieżowe jak „Piep*zyć Mickiewicza” (wraz z kontynuacją), „Akademia Pana Kleksa” czy najnowsze „100 dni do matury” biją rekordy oglądalności. Na czym polega fenomen tego kina, że to właśnie ono podbija polski box office?
Czytaj też: Orły poleciały wyżej niż Oscary. „Dziewczyna z igłą” rozbiła bank
Hollywood w Warszawie
Na premierowy pokaz „100 dni do matury” 26 lutego wynajęto cały budynek kina Cinema City Bemowo, a teren został ogrodzony. Na seansie pojawiło się sporo gwiazd i celebrytów – nie tylko tych, których twarze można było zobaczyć na ekranie, kino odwiedziły takie osobistości jak Tomasz Kot, Maria Sadowska, Wojtek Łozowski itd. Łącznie stawiło się ponad 2 tys. osób. Tłumy fanów gromadziły się przed wejściem już na kilka godzin przed pokazem, czekając na autografy od swoich idoli.
Na warszawskim czerwonym dywanie pojawiła się nawet ministra edukacji Barbara Nowacka z wiceministrami Katarzyną Lubnauer, Joanną Muchą i Pauliną Piechną-Więckiewicz. Film „100 dni do matury” został objęty honorowym patronatem ministry edukacji. Podobieństwo imienia i nazwiska ministry w filmie (Barbara Bogacka) też na pewno nie było przypadkiem.
A czego właściwie dotyczy sama fabuła? „100 dni do matury” w reżyserii Mikołaja Piszczana (pomysłodawcy i debiutanta w pełnometrażowej formie fabularnej) to opowieść o grupie przyjaciół z klasy maturalnej, do których sprawdzian dojrzałości zbliża się wielkimi krokami.