Kultura

Orły poleciały wyżej niż Oscary. „Dziewczyna z igłą” rozbiła bank. O Ukrainie nie milczano

Magnus von Horn (z lewej) to największy zwycięzca Orłów. Magnus von Horn (z lewej) to największy zwycięzca Orłów. Artur Zawadzki / Reporter
27. gala wręczenia Orłów w Teatrze Polskim wyglądała jak powtórka z festiwalu filmowego w Gdyni. Pomijając fakt, że ceremonię pierwszy raz od lat transmitowała na żywo TVP, było to święto kina polskiego z dominującym udziałem i silnym wsparciem międzynarodowym, ale dedykowane Ukrainie.

Najwięcej Orłów, bo aż 11 (na 13 nominacji), zebrała duńsko-polsko-szwedzka „Dziewczyna z igłą”, czym powtórzyła swój olbrzymi i całkowicie zasłużony sukces z Gdyni, gdzie film Magnusa von Horna uhonorowano sześcioma Złotymi Lwami. Oprócz wyróżnień w kategoriach technicznych nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy „Dziewczyna z igłą” zgarnęła statuetki w najważniejszych kategoriach, m.in. najlepsza kobieca rola pierwszo- i drugoplanowa, scenariusz, reżyseria i film.

To dzieło o socjotechnikach uciszania sumienia, zmuszające do zastanowienia nad drakońskim prawem w krajach takich jak nasz, gdzie wciąż obowiązuje niemal całkowity zakaz aborcji. Mistrzowsko zrealizowany dramat psychologiczny, zaglądający w najciemniejsze zakamarki kobiecej duszy, obejrzało w Polsce ponad 100 tys. widzów. Może nie jest to rekordowo dużo, ale biorąc pod uwagę niełatwą tematykę i wysublimowaną formę, jest to sukces gorzki.

Czytaj też: Oscary rozdane! „Anora” najlepszym filmem roku. „Emilia Pérez” ukarana

Nie bądź obojętny

„Żyjemy w czasach bardzo niepewnych, gdy mali ludzie zrównują ofiary ze sprawcami. My nie możemy być obojętni” – takim politycznym akcentem rozpoczął ceremonię przewodniczący Polskiej Akademii Filmowej Dariusz Jabłoński, przywołując słynne jedenaste przykazanie Mariana Turskiego. Ilustracją tych słów były obrazy grobów z ciałami pomordowanych przez Rosjan Ukraińców.

Przejmująco zabrzmiało też nagranie z wypowiedzią Ołeha Sencowa, dawniej reżysera i więźnia putinowskiego reżimu, a obecnie żołnierza Sił Zbrojnych Ukrainy. „Kiedy po ulicach jadą czołgi, za późno na śpiewanie piosenek” – przestrzegał, wyrażając nadzieję, że Polska i Europa nie wyrzekną się pomocy dla walczącego narodu. Innych komentarzy – poza upominaniem się o tragiczny los walczącej Ukrainy – było niewiele. Atmosferę próbował podgrzać Jabłoński, ironizując o potędze polskiego kina, czego dowodem, jego zdaniem, liczba hollywoodzkich artystów masowo przyznających się do polskości. „Szwed Magnus von Horn pierwszy został Polakiem. Niedawno Jesse Eisenberg odebrał też polskie obywatelstwo, co nas nie dziwi, biorąc pod uwagę poziom aktorstwa w Gabinecie Owalnym” – żartował prezes.

Ze sceny i w kuluarach goszczącego uroczystość Teatru Polskiego padały prośby pod adresem ministry kultury Hanny Wróblewskiej o większe zrozumienie i wsparcie dla polskich producentów. Ważne słowa można też było usłyszeć od prowadzącej Grażyny Torbickiej, upominającej się o prawa kobiet. Gdy nagrodę w kategorii odkrycie roku odbierała 50-letnia Maria Zbąska za debiut reżyserski „To nie mój film”, Torbicka poinformowała, że średnia wieku wynosiła tu w tym roku 47 lat. „To idzie młodość” – śmiała się.

Biała odwaga” Marcina Koszałki z największą liczbą (15) nominacji ostatecznie musiała się zadowolić dwiema statuetkami za pierwszoplanową i drugoplanową rolę męską. „W kinie możemy przed czymś przestrzec, pokazać, co nam grozi, ale najważniejsze są emocje” – mówił na czerwonym dywanie nagrodzony Filip Pławiak. „Cieszę się, że te emocje nie przełożyły się na agresję, nie dostałem żadnego negatywnego esemesa po premierze »Białej odwagi«, a spodziewałem się najgorszego”. „Biała odwaga” to pierwszy polski film przełamujący tabu na temat goralenvolk. Z kolei „Kulej. Dwie strony medalu” Xawerego Żuławskiego (9 nominacji) otrzymał jedynie nagrodę publiczności.

Czytaj też: Berlinale. Olśnień było w tym roku aż nadto

Zagraniczne inspiracje

Wprawdzie Orły – podobnie jak francuskie Cezary, hiszpańskie Goya czy brytyjskie BAFTY – przyznawane są za zasługi na lokalnym podwórku i na ogół krajowym twórcom, ale od pewnego czasu, podobnie jak Oscary, na których są wzorowane, coraz szerzej otwierają się na cudzoziemców. „Szukamy inspiracji poza granicami, ale ciągniemy Polskę ze sobą. To bardzo pozytywny znak” – uspokajał Magnus von Horn tych, którzy nie przywykli do takiego kosmopolityzmu. Jest to oczywiście związane z dynamicznym rozwojem międzynarodowych koprodukcji, w których Polska aktywnie uczestniczy. Ta inkluzywność zdominowała tegoroczną ceremonię w skali niespotykanej. Dość powiedzieć, że wśród nominowanych znalazło się wielu światowej sławy zdobywców Oscara – m.in. za reżyserię i scenariusz nominowany był Brytyjczyk Jonathan Glazer, autor wybitnej „Strefy interesów”, który przegrał właśnie z von Hornem. Za dźwięk szansę na statuetkę mieli jego rodacy, również laureaci Oscara Johnnie Burn, Tarn Willers („Strefa interesów”), i to im słusznie przypadła nagroda.

Do zaskakującej rywalizacji doszło w kategorii najlepsza męska rola drugoplanowa. Amerykanin Kieran Culkin, który odebrał kilka dni temu Oscara za kreację straumatyzowanego nowojorskiego Żyda szukającego rodzinnych korzeni w Polsce w „Prawdziwym bólu”, musiał ustąpić pola Julianowi Świeżewskiemu z „Białej odwagi”. „Sorry Kieran, next time” – cieszył się Polak. Zaś Jesse Eisenberg, reżyser i scenarzysta „Prawdziwego bólu” (nominowany do Oscara za scenariusz), także przegrał z autorami „Dziewczyny z igłą”. Na Orły miała również w tym roku szanse m.in. Norweżka Anja Garbarek, nominowana za muzykę do dramatu psychologicznego „To nie mój film”. Ale zwyciężczynią w tej kategorii okazała się Dunka Frederikke Hoffmeier.

Orzeł za całokształt powędrował w ręce scenografa Allana Starskiego, któremu piękne podziękowania (nagrane na wideo) za wieloletnią pracę złożyli Agnieszka Holland, Roman Polański, Steven Spielberg i Janusz Kamiński. Sam laureat Orła za osiągnięcia życia dziękował Andrzejowi Wajdzie, dzięki któremu, jak twierdzi, w ogóle mógł zaistnieć w świecie kina.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ranking najlepszych galerii według „Polityki”. Są spadki i wzloty. Korona zostaje w stolicy

W naszym publikowanym co dwa lata rankingu najlepszych muzeów i galerii sporo zmian. Są wzloty, ale jeszcze częściej gwałtowne pikowania.

Piotr Sarzyński
11.03.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną