Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Lekcja czarnej historii. „Pięciu braci” Spike’a Lee

Kadr z filmu „Pięciu braci” Kadr z filmu „Pięciu braci” mat. pr.
„Pięciu braci” to przede wszystkim kino zaangażowane politycznie, uświadamiające, że udział Afroamerykanów w wojnie to wciąż nierozliczony temat.

W czasie przetaczających się przez Amerykę protestów po śmierci George’a Floyda, kolejnej czarnej ofiary policyjnej przemocy, Spike Lee więcej uwagi poświęca dokumentowaniu i komentowaniu bieżących wydarzeń niż promocji nowego filmu. Ale „Pięciu braci” to także w tym kontekście seans obowiązkowy: zaangażowane politycznie kino, które odsłania kolejne karty z przemilczanej lub ignorowanej historii Afroamerykanów.

Spike Lee pysznie kpi

Czterej weterani wojny wietnamskiej wracają po dekadach do Azji, by odnaleźć miejsce pochówku swojego dowódcy Normana (Chadwick Boseman) i sprowadzić jego szczątki do Stanów Zjednoczonych. Ale mają jeszcze jeden cel: odnaleźć skrzynię pełną złotych sztabek, służących jako zapłata dla lokalnej ludności, która pomagała w walkach z Wietkongiem. Dylemat, czy w związku z tym złoto należy do Wietnamczyków, czy jednak do weteranów, bohaterowie zostawiają sobie na później. Na razie muszą dotrzeć do celu.

Powrót do Hi Chi Minh, dawnego Sajgonu, nie dla wszystkich będzie jednak łatwy: choć trzech spośród dawnych towarzyszy broni wydaje się pogodzonych z przeszłością, dla czwartego, Paula (znakomity Delroy Lindo), swoją drogą zagorzałego wyznawcy polityki Donalda Trumpa, staje się pasmem udręk. Cała wyprawa (do której w ostatniej chwili dołącza syn Paula David) idzie zaskakująco gładko, aż do przypadkowego spotkania z grupą młodych aktywistów z fundacji charytatywnej. Wtedy misternie ułożony plan zaczyna się sypać, a wojna jeszcze raz wdziera się w życie bohaterów.

Reklama