Czytanie świata
Recenzja książki: Thomas Reinertsen Berg, „Teatr świata. Mapy, które tworzą historię”
Wpływ kartografii na dzieje świata – od prehistorycznych malowideł naskalnych aż po Google Earth – jest trudny do przecenienia. Thomas Reinertsen Berg w „Teatrze świata”, najlepszej norweskiej książce non-fiction ubiegłego roku, udowadnia, że mapy są czymś więcej niż graficznymi przedstawieniami danego terytorium, mającymi na celu orientację w przestrzeni. Niektóre są prawdziwymi dziełami sztuki, wszystkie zaś – tekstami kultury, które można czytać (to słowo należy z całą mocą podkreślić – są wszak autorzy uważający mapy za czwarty rodzaj literacki) niczym najbardziej zajmujące opowieści. Mapy są także, a może przede wszystkim, zbiorami bezcennych informacji o procesach – społecznych, politycznych, historycznych – które na przestrzeni wieków odbywały się na scenie „teatru świata”. Tytułową metaforę Berg zaczerpnął z dzieła Abrahama Orteliusa, autora pierwszego nowoczesnego atlasu świata, który został opublikowany w 1570 r. jako „Theatrum orbis terrarum . Otwierającą go mapę świata przysłaniały rozsunięte na boki chmury, które wyglądały jak kurtyna podniesiona nad teatralną sceną. Norweg poszedł tym tropem – na deskach jego „Teatru świata” odbywa się zjawiskowe przedstawienie, które rozgrywa się na całej Ziemi (a momentami także w zaświatach i kosmosie), a jego czas akcji rozciąga się na dziesiątki tysięcy lat.
Opowieść rozpoczyna Berg w czasach prehistorycznych, opisując naskalne malowidła i zastanawiając się, na ile można w nich upatrywać pierwowzorów map (najstarszą wyryto ponoć mniej więcej ponad 35 tys. lat temu – nie na skale, lecz w kle mamuta). Następnie historia kartografii przyspiesza – Sumerowie, Babilończycy, starożytni Egipcjanie, a przede wszystkim Grecy i Rzymianie to kolejni twórcy map, na których odwzorowywany świat rozrastał się w miarę zwiększania się wiedzy geograficznej. Częściej jednak był on opisywany niż rysowany, bo nieznane masom słowo miało status wyższy niż obraz. Z kolei w średniowieczu mapy świata, często zamieszczane w psałterzach, miały charakter raczej teologiczny niż topograficzny. Rewolucja w kartografii dokonała się wraz z epoką odkryć geograficznych i upowszechnieniem druku – a stąd już tylko niewiele kroków (kilka z nich Berg robi w stronę Skandynawii, jakby biorąc odwet za to, że przez wieki była ona na mapach białą plamą) do zdjęć lotniczych, GPS i map satelitarnych, które, jak się okazuje, przewidział Sokrates („Człowiek musi się wznieść nad Ziemię, do krańców atmosfery i ponad nią, bo tylko wtedy można w pełni zrozumieć świat, w którym żyjemy”). Berg, zachwycający się historią kartografii, dość sceptycznie podchodzi jednak do nowinek technicznych. Czy niedaleka przyszłość, w której czeka nas aktualizująca się co sekundę cyfrowa mapa w skali 1:1, będzie definitywnym końcem konwencjonalnej kartografii? Na razie Berg zachęca do czytania map, a tym samym świata, w klasyczny sposób.
Thomas Reinertsen Berg, Teatr świata. Mapy, które tworzą historię, przeł. Maria Gołębiewska-Bijak, Wydawnictwo Znak, Kraków 2018, s. 368