Polakom udało się nie przegrać z Włochami w Lidze Narodów i to jest całkiem niezła wiadomość. Zero do zera i jeden punkt, który – jak mówią piłkarze – trzeba szanować. Po dość beznadziejnym meczu z Holandią można było wpaść w depresję. Po towarzyskiej potyczce z Finami humory były znacznie lepsze. Mecz w Gdańsku miał dać odpowiedź na pytanie o perspektywy reprezentacji prowadzonej już dwa lata przez Jerzego Brzęczka.
Brzęczek odważniej stawia na debiutantów
Trzeba uczciwie powiedzieć, że Włosi, którzy pod przywództwem trenera Roberto Manciniego znów przeżywają lepszy okres, byli lepsi. Tyle że nie była to gra do jednej bramki. Kto wie, jaki byłby obraz wydarzeń, gdyby boisko nie przypominało placu, na którym urzędowała przez dłuższy czas wataha dzików. To na pewno bardziej przeszkadzało Włochom.
Po strzelaninie z rezerwami Finów wzmogły się głosy nawołujące do śmielszego stawiania na młodzież. Brzęczek na początku kontraktu dostał takie zadanie od prezesa Zbigniewa Bońka. Przez długi czas szło to opornie. Symbolem postawy Brzęczka było uparte stawianie na swojego siostrzeńca, czyli Kubę Błaszczykowskiego.
Mecz na stadionie Energi pokazał, że Brzęczek odważniej stawia na zawodników, którzy wchodzą dopiero do wielkiej piłki. 20-latek Sebastian Walukiewicz w obronie znalazł się w wyjściowym składzie z powodu żółtych kartek Jana Bednarka. Jednak po ostatnich spotkaniach byłego gracza Pogoni trzeba będzie brać pod uwagę w każdej sytuacji. Może to porównanie na wyrost, ale jego spokój, pewność siebie przypominają Władysława Żmudę na mistrzostwach świata w 1974 r.
Krychowiak daleko od formy
Kto wie, czy największej pociechy nie będziemy mieli z Jakuba Modera, który zachowuje się, jakby w kadrze był od zawsze. Wygląda na to, że również Kamil Jóźwiak może liczyć na miejsce w jedenastce. W niedzielę nie mógł grać Piotr Zieliński. Nie było widać jego braku. Długimi okresami denerwowała natomiast bezradność Grzegorza Krychowiaka, który znów jest daleki od formy, którą podziwialiśmy. Krychowiak miał kilka dobrych momentów w drugiej połowie, ale to zdecydowanie za mało.
Polacy byli przy piłce znacznie rzadziej niż Włosi, ale nie bronili się rozpaczliwie. Kilka razy próbowali skonstruować akcje, które przy odrobinie szczęścia mogły skończyć się golem, a przynajmniej celnym strzałem. W ofensywie denerwował jednak brak umiejętności wykorzystania Roberta Lewandowskiego. On sam też nie potrafił pokonać całej obrony Włochów. Najlepszy piłkarz sezonu w Europie, supersnajper – tym razem chyba ani razu nie strzelił w kierunku bramki.
Włosi dwa lata temu nie byli na mundialu, co ciężko przeżyli. Dziś znów z drużyną Manciniego muszą się liczyć najmocniejsi. Na ich tle większość Polaków wypadła całkiem przyzwoicie. Można też dostrzec poprawę funkcjonowania zespołu. Teraz Polaków czeka mecz z Bośnią i Hercegowiną. Odbędzie się w najbliższą środę we Wrocławiu.