Jeśli kogoś cieszą doniesienia o kłopotach portali internetowych, bo kojarzy je głównie z dostarczaniem śmieciowych treści, to tak naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Problem dotyka wartościowego dziennikarstwa, śmieci mają się dobrze.
Głos z internetu
Magazyn „Vice” został założony 30 lat temu w Montrealu jako punkowy magazyn „Voice of Montreal”. W 1996 r. redakcja wykupiła się od wydawcy i zmieniła nazwę na „Vice”. Pod koniec lat 90. został z kolei wykupiony przez kanadyjskiego milionera Richarda Szalwinskiego i przeniesiony do Nowego Jorku. W tym czasie magazyn skupiał się na prezentowaniu kontrowersyjnych treści – publikował np. zdjęcia niesławnego Terry’ego Richardsona; biznesmen otworzył też sklepy, które sprzedawały rzeczy reklamowane w magazynie. Po pęknięciu bańki internetowej tytuł ponownie przejęła redakcja, skupiając się już tylko na działalności medialnej. Perspektywa zmieniła się zupełnie – powstały oddziały w kilkunastu krajach (polska redakcja „Vice′a” została zamknięta w 2019 r. po kilkuletniej działalności). Wraz z otwarciem na świat przyszło otwarcie na poważniejsze treści – np. obszerną relację z Iraku, pokazującą codzienne życie w podbitym przez Amerykę kraju.
W 2006 r. „Vice” weszło we współpracę z korporacją Viacom (należała do niej MTV), aby otworzyć alternatywny portal wideo VBS.tv (zamknięty w 2012), prezentujący muzykę niezależną, sporty ekstremalne, ale także dość ambitne reportaże.