Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Moje miasto

Warszawa bez al. Lecha Kaczyńskiego. Bitwa uliczna nie tylko o historię

Al. Armii Ludowej na razie wraca do swojej nazwy. Al. Armii Ludowej na razie wraca do swojej nazwy. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
W sporze o tzw. dekomunizację nazw ulic chodzi nie tylko o uczciwe mówienie o narodowej historii. Walka toczy się też na froncie relacji władzy centralnej i samorządowej oraz roli sądów.

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że wojewoda mazowiecki, zarządzając zmianę nazw 12 stołecznych ulic w imię tzw. ustawy dekomunizacyjnej, dopuścił się istotnego naruszenia przepisów. Nie wywiązał się mianowicie z obowiązku samodzielnego wykazania, w jaki sposób dany patron ulicy propagował system komunistyczny. W efekcie na przykład Armii Ludowej (Trasa Łazienkowska) nie nazywa się Lecha Kaczyńskiego, lecz znowu Armii Ludowej.

Czytaj także: Dekomunizacja nazw ulic dzieli Polaków

Sąd nie odniósł się do najważniejszego

Uzasadnienie werdyktu sąd oparł, jak widać, na argumentach formalnych. Nie musiał (a może i nie chciał) odnosić się do kwestii najważniejszych.

Po pierwsze, czy tzw. ustawa dekomunizacyjna jest w ogóle zgodna z konstytucją? Krytycy zarzucają jej naruszenie zasady „określoności prawa” przez ogólne i nieprecyzyjne zapisy. Dowodzą też, że prowadzi do niedopuszczalnych ingerencji administracji rządowej w status samorządu terytorialnego.

Znamienne, że całkiem niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu, orzekając w podobnej sprawie („dekomunizacji” bulwaru Stanisława Kulczyńskiego), podważył decyzję wojewody dolnośląskiego z powołaniem się właśnie na fakt, że ten – jako organ administracji rządowej – „władczo wkroczył w kompetencje gminy”, które gwarantują jej ustawa o samorządzie i konstytucja.

Czytaj także: Pomysł zburzenia Pałacu Kultury wraca co kilka lat

Czy propagowali ustrój totalitarny?

Sąd warszawski w swoim werdykcie ostentacyjnie pominął też, po drugie, istotę rzeczy, a więc pytanie, czy chociażby Armia Ludowa oraz patroni pozostałych „zdekomunizowanych” przez wojewodę ulic faktycznie propagowali ustrój totalitarny.

I znowu: całkiem niedawno inne wojewódzkie sądy administracyjne (w Gdańsku i Olsztynie), orzekając w podobnych sprawach („dekomunizacji” ulic Dąbrowszczaków w tych miastach), podważyły decyzję wojewodów, uznając, że nazwa ta bynajmniej nie propaguje komunizmu. Sąd w Olsztynie w uzasadnieniu wywodził na przykład: „Zdecydowana większość [członków walczącej w wojnie domowej w Hiszpanii Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego – KB] to byli ochotnicy o najróżniejszych poglądach politycznych. Nie można zatem mówić, że ta formacja symbolizuje tylko i wyłącznie ustrój totalitarny, komunistyczny”.

Owa różnorodność sędziowskiej argumentacji pokazuje, że w sporze o tzw. dekomunizację nazw ulic chodzi nie tylko o uczciwe mówienie o narodowej historii.

Batalia o rolę samorządów i sądów

Walka toczy się bowiem także na froncie relacji władzy centralnej i samorządowej. A konkretnie tego, czy z Nowogrodzkiej, czyli siedziby partii rządzącej, bądź ewentualnie z Wołoskiej, czyli siedziby Instytutu Pamięci Narodowej, mają wychodzić do gmin polityczne i propagandowe w istocie dyspozycje, sprzeczne często na dodatek z wolą lokalnych społeczności, miejscową tradycją czy po prostu poczuciem przyzwoitości i rozsądkiem.

Co więcej, okazało się, że jest to również batalia o pozycję i rolę sądów w państwie. I to nie tylko w wymiarze ustrojowym (zwłaszcza stosunku do pozostałych władz oraz oceny konstytucyjności ustaw). Pytanie bowiem, które sądy (administracyjne? a może karne?) mają zajmować się ocenami wydarzeń i postaci historycznych? I wedle jakich kryteriów? Skoro aktualna władza wespół z IPN w imię prowadzonej przez siebie tzw. polityki historycznej za formację zbrodniczą uznaje chociażby wspomnianą Armię Ludową, której członkowie walczyli – i ginęli – właśnie w powstaniu warszawskim?

Zdarza się na szczęście, że absurdy nie pozostają bezkarne. Chichotu historii można przecież dopatrzeć się w tym, że dzięki rozumnym sędziom nie powiódł się póki co m.in. plan przemianowania ulicy Armii Ludowej (Trasy Łazienkowskiej) na ulicę, nomen omen, Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama