Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Moje miasto

Warszawa bez al. Lecha Kaczyńskiego. Bitwa uliczna nie tylko o historię

Al. Armii Ludowej na razie wraca do swojej nazwy. Al. Armii Ludowej na razie wraca do swojej nazwy. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
W sporze o tzw. dekomunizację nazw ulic chodzi nie tylko o uczciwe mówienie o narodowej historii. Walka toczy się też na froncie relacji władzy centralnej i samorządowej oraz roli sądów.

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że wojewoda mazowiecki, zarządzając zmianę nazw 12 stołecznych ulic w imię tzw. ustawy dekomunizacyjnej, dopuścił się istotnego naruszenia przepisów. Nie wywiązał się mianowicie z obowiązku samodzielnego wykazania, w jaki sposób dany patron ulicy propagował system komunistyczny. W efekcie na przykład Armii Ludowej (Trasa Łazienkowska) nie nazywa się Lecha Kaczyńskiego, lecz znowu Armii Ludowej.

Czytaj także: Dekomunizacja nazw ulic dzieli Polaków

Sąd nie odniósł się do najważniejszego

Uzasadnienie werdyktu sąd oparł, jak widać, na argumentach formalnych. Nie musiał (a może i nie chciał) odnosić się do kwestii najważniejszych.

Po pierwsze, czy tzw. ustawa dekomunizacyjna jest w ogóle zgodna z konstytucją? Krytycy zarzucają jej naruszenie zasady „określoności prawa” przez ogólne i nieprecyzyjne zapisy. Dowodzą też, że prowadzi do niedopuszczalnych ingerencji administracji rządowej w status samorządu terytorialnego.

Znamienne, że całkiem niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu, orzekając w podobnej sprawie („dekomunizacji” bulwaru Stanisława Kulczyńskiego), podważył decyzję wojewody dolnośląskiego z powołaniem się właśnie na fakt, że ten – jako organ administracji rządowej – „władczo wkroczył w kompetencje gminy”, które gwarantują jej ustawa o samorządzie i konstytucja.

Czytaj także: Pomysł zburzenia Pałacu Kultury wraca co kilka lat

Czy propagowali ustrój totalitarny?

Sąd warszawski w swoim werdykcie ostentacyjnie pominął też, po drugie, istotę rzeczy, a więc pytanie, czy chociażby Armia Ludowa oraz patroni pozostałych „zdekomunizowanych” przez wojewodę ulic faktycznie propagowali ustrój totalitarny.

I znowu: całkiem niedawno inne wojewódzkie sądy administracyjne (w Gdańsku i Olsztynie), orzekając w podobnych sprawach („dekomunizacji” ulic Dąbrowszczaków w tych miastach), podważyły decyzję wojewodów, uznając, że nazwa ta bynajmniej nie propaguje komunizmu. Sąd w Olsztynie w uzasadnieniu wywodził na przykład: „Zdecydowana większość [członków walczącej w wojnie domowej w Hiszpanii Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego – KB] to byli ochotnicy o najróżniejszych poglądach politycznych. Nie można zatem mówić, że ta formacja symbolizuje tylko i wyłącznie ustrój totalitarny, komunistyczny”.

Owa różnorodność sędziowskiej argumentacji pokazuje, że w sporze o tzw. dekomunizację nazw ulic chodzi nie tylko o uczciwe mówienie o narodowej historii.

Batalia o rolę samorządów i sądów

Walka toczy się bowiem także na froncie relacji władzy centralnej i samorządowej. A konkretnie tego, czy z Nowogrodzkiej, czyli siedziby partii rządzącej, bądź ewentualnie z Wołoskiej, czyli siedziby Instytutu Pamięci Narodowej, mają wychodzić do gmin polityczne i propagandowe w istocie dyspozycje, sprzeczne często na dodatek z wolą lokalnych społeczności, miejscową tradycją czy po prostu poczuciem przyzwoitości i rozsądkiem.

Co więcej, okazało się, że jest to również batalia o pozycję i rolę sądów w państwie. I to nie tylko w wymiarze ustrojowym (zwłaszcza stosunku do pozostałych władz oraz oceny konstytucyjności ustaw). Pytanie bowiem, które sądy (administracyjne? a może karne?) mają zajmować się ocenami wydarzeń i postaci historycznych? I wedle jakich kryteriów? Skoro aktualna władza wespół z IPN w imię prowadzonej przez siebie tzw. polityki historycznej za formację zbrodniczą uznaje chociażby wspomnianą Armię Ludową, której członkowie walczyli – i ginęli – właśnie w powstaniu warszawskim?

Zdarza się na szczęście, że absurdy nie pozostają bezkarne. Chichotu historii można przecież dopatrzeć się w tym, że dzięki rozumnym sędziom nie powiódł się póki co m.in. plan przemianowania ulicy Armii Ludowej (Trasy Łazienkowskiej) na ulicę, nomen omen, Lecha Kaczyńskiego.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama