Już w piątej klasie szkoły podstawowej uczniowie dowiadują się na lekcji biologii, że węglowodany i tłuszcze to główne paliwa biologiczne. Ich spalanie dostarcza energii napędzającej wszelkie procesy życiowe. Szczególnie dużo tej energii potrzebują zwierzęta – stworzenia mobilne i aktywne. Dlatego tak ważny jest dla nich wolny tlen występujący w formie gazu. Jego pojawienie się w komórce organizmu rozpoczyna proces wyłuskiwania energii z nagromadzonych wcześniej węglowodorów i tłuszczów. Aby przeżyć, zwierzę musi nie tylko jeść i pić, ale też oddychać. Dotyczy to również rodziny hominidów, do której należy człowiek.
Jakiś czas temu naukowcy zwrócili uwagę na moment raptownego wzrostu poziomu tlenu w atmosferze, który trwa do dziś. Został on zanotowany wtedy, kiedy nasza planeta w krótkim czasie zaroiła się od niezliczonych organizmów wielokomórkowych przybierających różne formy i zaliczonych przez paleontologów do kilkudziesięciu różnych typów. Uczeni mówią o kambryjskiej eksplozji życia, która przed 541 mln lat dała początek erze paleozoicznej. Kambryjskiej, ponieważ kambr był pierwszym okresem geologicznym tej ery. Wiadomo jednak, że organizmy uznane za zwierzęce pojawiły się już kilkadziesiąt milionów lat wcześniej. Była to tak zwana fauna ediakarańska, która z początkiem kambru wyginęła.
Dwaj naukowcy – Benjamin Mills i Tianchen He z University of Leeds – od lat próbowali się dowiedzieć, jaką rolę w tym wymieraniu odegrał tlen. Ostatnio śledztwo zawiodło ich na Wyżynę Środkowosyberyjską – podróżowali tam kilkukrotnie w towarzystwie badaczy z Rosji i Chin. Plon tych wypraw to kilkadziesiąt kilogramów skał. Ich analiza zaprezentowana w tym roku na łamach „Nature Geoscience” ujawniła niezwykłą historię wzlotów i upadków zwierzęcych populacji limitowanych górkami i dołkami tlenowymi.