Nic nie wskazuje, by Covid-19 miał odejść sam. Nie można sugerować się przykładem Australii, gdzie sytuacja wydaje się opanowana. Pomogła bardzo duża liczba wykonywanych testów i zakaz podróżowania, ale w dużej mierze także specyficzna izolacja geograficzna i to, że wielu Australijczyków mieszka w domach jednorodzinnych. Latem przyrost przypadków również w Europie może być mniejszy, ale wraz z nadejściem okresu jesienno-zimowego należy spodziewać się ich ponownego wzrostu. Dyrektor amerykańskiego Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) Robert Redfield ostrzegał niedawno, że ta druga fala może wywołać jeszcze większy kryzys zdrowotny. Słowa te zresztą doprowadziły do furii Donalda Trumpa, eksperta od nazywania mianem „fake news” wszystkiego, co nie stoi w zgodzie z jego osobistymi przekonaniami, i oskarżania wszystkich (np. Chin, Unii Europejskiej, Obamy, WHO) o problemy w opanowaniu epidemii w USA.
Czytaj także: Dlaczego tak bogaty kraj jak USA nie radzi sobie z Covid-19
Darwinizm społeczny i jego koszty
Z jaką sytuacją musimy się w tej chwili mierzyć? Większość osób nie nabyła odporności na Covid-19, wciąż nie mamy specyficznych leków i nie dysponujemy szczepionką. Co pozostaje? Możemy iść na całość, chcąc zyskać naturalną odporność grupową – przyjmuje się, że aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa, przechorować Covid-19 musiałoby ponad 80 proc.