Potężni ekolodzy, Niemcy, lewactwo. Ustalono winnych powodzi. Znaleźli ich przywódcy PiS
Ustalono winnych powodzi. Znaleźli ich przywódcy PiS. Wskazują „ekologów”, „osoby ulegające religii klimatycznej”, „Niemców” i „lewactwo”. Liderzy głównej partii opozycyjnej nie są zresztą jedyni. Równą czujnością i spostrzegawczością wykazują się politycy, publicyści i zwolennicy ugrupowań lokujących się w okolicach Konfederacji, nurtów libertariańskich i miłośników żeglugi śródlądowej. Wspólnie wytropili potężne i wpływowe kręgi.
Wszechmocni ekolodzy
To one kazały rządowi Zjednoczonej Prawicy odstąpić od budowy serii zbiorników retencyjnych w Kotlinie Kłodzkiej. Ich przedstawiciele mają – w przeciwieństwie do np. myśliwych – nie brać udziału w akcji pomocowej. Uznano więc za zasadne pytanie o obecne miejsce przebywania ekologów i wyrażenie wątpliwości, czy na pewno sypią piach do worków?
Zarzuty pod ich adresem formułowane są także na podstawie dowodów anegdotycznych. Skoro rwąca woda niesie kłody martwych od dłuższego czasu drzew, to widać, jak szkodliwe jest pozostawianie martwego drewna w lesie. A właśnie tego domagają się ekolodzy. Teraz jest powódź, a dopiero co alarmowano o suszy. Sprzeczność jest na tyle oczywista, że od razu widać – jakże nieudolną – próbę manipulacji. Zresztą ludzie nie są niczemu winni, klimat naturalnie fluktuuje. Za to właśnie mieszkańcy zagrożonych okolic ponoszą konsekwencje wymysłów ekologów.
Dlaczego brakuje zbiorników?
Idąc tropem powyższego rozumowania, należałoby zapytać o źródła wszechmocy ekologów. I rozpatrzyć przypadek brakujących zbiorników na Nysie Kłodzkiej, Białej Lądeckiej i Ścinawce.