Lot po zyski?
LOT znowu zarabia. To idealny moment, by poszukać inwestora strategicznego
Lepsze od prognozowanych wyniki Lotu to dobra wiadomość tak naprawdę dla wszystkich polskich podatników, także tych niekorzystających z usług narodowego przewoźnika.
Prawie 100 mln zł zysku na działalności podstawowej, czyli lataniu, oznacza bowiem, że pomoc publiczna nie została zmarnotrawiona. Pół miliarda złotych, które poszło z naszych kieszeni na ratowanie Lotu, przynosi na razie efekty nawet lepsze od zakładanych. Oczywiście tak dobry wynik to także zasługa niskich cen paliw, sporych zmian w siatce połączeń i nowej strategii marketingowej.
Odlotowy szef
Sukces Lotu jest sukcesem przede wszystkim jego szefa, Sebastiana Mikosza, który po kilku latach wrócił do przewoźnika i miał go ocalić przed upadkiem. To zadanie wykonał, ale kolejne nie jest wcale łatwiejsze.
Od przyszłego roku Lot już nie będzie walczył o życie, ale ma się rozwijać. Skończą się obostrzenia narzucone przez Komisję Europejską, który były ceną pomocy publicznej, zaakceptowanej przez Brukselę. Planowane są nowe kierunki, a być może także wymiana floty krótkodystansowej.
Pytanie tylko, co dawno niewidziane zyski oznaczają dla przyszłości Lotu. Wyjścia są dwa.
Ministerstwo Skarbu może znowu uwierzyć, że sami damy radę i postawić na ekspansję Lotu własnymi siłami. Druga opcja to znalezienie inwestora, najlepiej branżowego i włączenie Lotu do jednej z silnych grup, które zdominowały europejskie lotnictwo. Jeśli szukać takiego inwestora, to właśnie teraz, gdy Lot najgorsze ma za sobą i jest więcej wart niż rok czy dwa lata temu.
Samotny lot
Niestety, istnieje obawa, że poprawa wyników zawróci naszym politykom w głowie i zamarzy im się Lot niezależny, który rzuci wyzwanie największym graczom. Takie sny o potędze już mieliśmy i za każdym razem kończyły się one fatalne.
Lepsze wyniki nie mogą bowiem fałszować rzeczywistości. A jest ona następująca: Lot to wciąż mały, regionalny przewoźnik, zmuszony do ostrej walki praktycznie ze wszystkimi. Z jednej strony atakowany przez tanie linie, przede wszystkim Wizz Aira i Ryanaira, które podzieliły między siebie nasz rynek. A równocześnie kąsany przez Lufthansę, która uruchamia kolejne połączenia między Frankfurtem a polskimi miastami i zabiera Lotowi pasażerów tranzytowych.
W takiej konfrontacji samotny Lot prędzej czy później znowu wpadnie w kłopoty. Potrzebuje silnego partnera i właśnie teraz jest najlepsza okazja, żeby go znaleźć. Bo z kolejnych turbulencji podatnicy Lotu już nie wyciągną.