Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Lot po zyski?

LOT znowu zarabia. To idealny moment, by poszukać inwestora strategicznego

Kuba Bożanowski / Flickr CC by 2.0
Nasza narodowa linia wreszcie zaczęła zarabiać na lataniu. Oby politycy nie zachłysnęli się dobrymi wynikami i nie uwierzyli, że Lot da sobie radę sam.

Lepsze od prognozowanych wyniki Lotu to dobra wiadomość tak naprawdę dla wszystkich polskich podatników, także tych niekorzystających z usług narodowego przewoźnika.

Prawie 100 mln zł zysku na działalności podstawowej, czyli lataniu, oznacza bowiem, że pomoc publiczna nie została zmarnotrawiona. Pół miliarda złotych, które poszło z naszych kieszeni na ratowanie Lotu, przynosi na razie efekty nawet lepsze od zakładanych. Oczywiście tak dobry wynik to także zasługa niskich cen paliw, sporych zmian w siatce połączeń i nowej strategii marketingowej.

Odlotowy szef

Sukces Lotu jest sukcesem przede wszystkim jego szefa, Sebastiana Mikosza, który po kilku latach wrócił do przewoźnika i miał go ocalić przed upadkiem. To zadanie wykonał, ale kolejne nie jest wcale łatwiejsze.

Od przyszłego roku Lot już nie będzie walczył o życie, ale ma się rozwijać. Skończą się obostrzenia narzucone przez Komisję Europejską, który były ceną pomocy publicznej, zaakceptowanej przez Brukselę. Planowane są nowe kierunki, a być może także wymiana floty krótkodystansowej.

Pytanie tylko, co dawno niewidziane zyski oznaczają dla przyszłości Lotu. Wyjścia są dwa. 

Ministerstwo Skarbu może znowu uwierzyć, że sami damy radę i postawić na ekspansję Lotu własnymi siłami. Druga opcja to znalezienie inwestora, najlepiej branżowego i włączenie Lotu do jednej z silnych grup, które zdominowały europejskie lotnictwo. Jeśli szukać takiego inwestora, to właśnie teraz, gdy Lot najgorsze ma za sobą i jest więcej wart niż rok czy dwa lata temu. 

Samotny lot

Niestety, istnieje obawa, że poprawa wyników zawróci naszym politykom w głowie i zamarzy im się Lot niezależny, który rzuci wyzwanie największym graczom.

Reklama