Ten serial liczy już wiele odcinków, ale potrwa przynajmniej do wyborów samorządowych. Z powodu konfliktu udziałowców rozbudowa portu w podwarszawskim Modlinie, który jest już bardzo zapchany, wciąż nie może się rozpocząć. PPL, zarządzający lotniskiem Chopina, nie zgadza się na zaciągnięcie kredytu bez zmiany zasad współpracy z Ryanairem. Mówiąc wprost, bez wprowadzenia podwyżek dla Irlandczyków, którzy dzisiaj za jednego pasażera płacą 5 zł. W tle jest rząd, forsujący budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego i na Modlin patrzący dość podejrzliwie.
Czytaj także: Ryanair karze strajkujących Irlandczyków i przenosi samoloty do Polski
Modlin – jedyna szansa Ryanaira na okołowarszawski rynek
W najnowszym odcinku tej telenoweli Ryanair przystąpił do akcji przy okazji prezentacji następnego, letniego rozkładu lotów. Ryanair na każdym kroku podkreśla, jak mu się w Modlinie podoba i ile to nowych połączeń by uruchomił, gdyby tylko port wreszcie się rozbudował. Oczywiście Ryanair ma w Modlinie warunki iście cieplarniane, a do tego jest praktycznie monopolistą, więc czuje się bardzo pewnie. Tak pewnie, że nawet oferuje władzom portu kredyt na rozbudowę.
Czytaj także: Tanie loty i Ryanair, czyli biznesowy model wyzysku pracowników
To zagranie raczej propagandowe, bo na taką pożyczkę z pewnością nie zgodzi się PPL. Jednak Ryanair w ten sposób przypomina, jak to źle jest traktowany przez tego udziałowca i donosi na niego do Komisji Europejskiej. Dlaczego Ryanairowi aż tak zależy na Modlinie? Oczywiście chodzi o dostęp do lukratywnego, warszawskiego rynku lotniczego. Na lotnisko Chopina Ryanair jest obrażony, ale jeszcze bardziej obawia się perspektywy CPK. Szef linii Michael O’Leary ostro skrytykował ten projekt. W planowanym megaporcie miejsca dla linii niskokosztowych nie będzie, a z Radomia Ryanair latać nie chce. Modlin to dla niego jedyna możliwość rozwoju w okolicach Warszawy.
Modlin bez perspektyw
Jednak z tego samego względu Modlin nie ma co liczyć na przyjaciół w obecnym rządzie. Przyszły CPK nie może mieć, według planów PiS, żadnej konkurencji w okolicy, a tanie linie niech korzystają z odległego i bardzo nieatrakcyjnego dla warszawskich pasażerów Radomia, którego przebudowa zaraz ruszy. Do czasu otwarcia CPK Modlin ma co prawda w rządowych planach funkcjonować, ale potem najlepiej, gdyby zniknął. Choćby dlatego, że duży Modlin to bardziej zapchana przestrzeń powietrzna wokół CPK. A przecież ten port ma odprawiać dziesiątki milionów pasażerów rocznie i nic nie może mu przeszkadzać ani z nim rywalizować.
Czytaj także: Radom kontra Modlin: bitwa na lotniska
Pasażerowie skazani na CPK albo Radom
W tym serialu lotniskowym oczywiście w ogóle nie bierze się pod uwagę zdania warszawskich pasażerów. Mają oni mieć w przyszłości do wyboru tylko Centralny Port Komunikacyjny albo Radom, bo przecież lotnisko Chopina zostanie zamknięte (nie wierzmy obecnym przedwyborczym obietnicom PiS o „potrzebach dodatkowych analiz”), a Modlin – nawet jeśli w tej wizji przetrwa – pozostanie małym portem bez znaczenia. I tego właśnie panicznie boi się Ryanair. W najtrudniejszej sytuacji są dziś władze Modlina. Bo z jednej strony mają niechętny rząd i wrogo nastawiony PPL, a z drugiej linię, od której są całkowicie uzależnione. Jedni rozbudowy nie chcą, inni chętnie ją nawet sfinansują, ale w ten sposób jeszcze tylko umocnią swoją pozycję i to na długie lata, gwarantując sobie bardzo niskie opłaty. „Wzięty w kleszcze” - taki tytuł mógłby nosić najnowszy odcinek.
Dowiedz się więcej: Ryanair strajkuje. Co należy się pasażerom?