Mateusz Morawiecki podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych zachwala Polskę jako świetne miejsce dla inwestycji i nazywa nas Doliną Krzemową Unii Europejskiej. Co ciekawe, jakoś nie wspomina o planowanym przez siebie podatku, którym chce obłożyć gigantów cyfrowych działających w Polsce. Tak się składa, że to głównie amerykańskie firmy, jak Google czy Facebook. Jakkolwiek sam podatek jest krokiem w dobrym kierunku, raczej nie wpłynie na większe zainteresowanie amerykańskich inwestorów Polską.
Związki między gospodarkami Polski i USA są wątłe
Uzależnienie polityczne Polski od Waszyngtonu jest ogromne, bo to tak naprawdę jedyny nasz sojusznik. Jesteśmy wobec niego całkowicie ulegli (patrz ostatnia tzw. konferencja bliskowschodnia w Warszawie, która okazała się antyirańską hucpą), licząc, że wspomoże nas, gdy bezpieczeństwo Polski będzie naprawdę zagrożone. Jednak gospodarczo nasze związki ze Stanami Zjednoczonymi są już dużo słabsze. Wystarczy spojrzeć na twarde dane.
Znikomy eksport do Stanów
Eksport do USA to mniej niż trzy procent całego polskiego eksportu. Dla porównania Unia Europejska odbiera od nas łącznie 80 proc. eksportowanych towarów i usług (z czego same Niemcy ponad jedną czwartą). Import ze Stanów Zjednoczonych może w najbliższym czasie znacząco wzrosnąć, ale głównie za sprawą skroplonego gazu, który chcemy kupować od sojusznika. A Donald Trump chętnie nam go sprzeda, oczywiście z odpowiednim dla siebie zyskiem, o czym szczerze powiedział podczas ostatniej wizyty w Warszawie.
Czytaj także: Czy Polska ma szansę uniezależnić się od gazu z Rosji
USA inwestują w Polsce bez porównania mniej niż kraje Unii
Większe znaczenie mają Stany Zjednoczone jako inwestor zagraniczny w Polsce, chociaż według danych NBP na koniec 2017 r. też trudno mówić w tym przypadku o bardzo silnych relacjach. Łączna kwota tzw. zobowiązań Polski z tytułu zagranicznych inwestycji bezpośrednich (czyli kapitału, który napłynął, pomniejszonego o ten, który wypłynął) wynosi dla Stanów Zjednoczonych niecałe 20 mld zł. Dla porównania w przypadku Niemiec to 145 mld zł, Francji – 75 mld zł, a Hiszpanii – 50 mld zł. Nawet jeśli uwzględnimy fakt, że część amerykańskich inwestycji napływa do nas poprzez kraje trzecie, to i tak trudno udawać, że pod tym względem Stany Zjednoczone odgrywają rolę porównywalną z krajami Unii Europejskiej.
Po co nam Musk, obiecano nam polskie e-auto
Warto o tym pamiętać, bo chociaż Mateusz Morawiecki i inni politycy PiS chwalą na każdym kroku Donalda Trumpa, za to o większości polityków niemieckich, francuskich czy tych z Brukseli zdanie mają jak najgorsze, Polska jest dziś naprawdę bardzo ściśle zintegrowana z Europą, za to Stany Zjednoczone są dla naszej gospodarki tylko dodatkiem – elementem ważnym, ale na pewno nie kluczowym. Nie zmieniłaby tego nawet inwestycja Elona Muska, szefa Tesli, z którym niedawno premier rozmawiał. Pytanie tylko, w jakim celu. Przecież Mateusz Morawiecki obiecał nam polski samochód elektryczny, produkowany w milionach. I to już niedługo. Tesla będzie konkurentem tego cacka, więc wcale jej tu nie potrzebujemy.