Rząd chętnie rozdaje wyborcom gotówkę, ale spójnej polityki społecznej prowadzić nie potrafi. O tym, że polskie społeczeństwo szybko się starzeje i że z rynku pracy więcej starszych osób odchodzi, niż przybywa młodych – wiemy co najmniej od lat 90. To dlatego rząd Buzka w 1999 r. zdecydował się na reformę emerytalną zachęcającą do dłuższej pracy. I dlatego poprzedni rząd w końcu zdecydował się na wydłużenie wieku emerytalnego. Ale rząd PiS tę decyzję cofnął. Więc fala emerytów jest coraz wyższa i nie bardzo ma ich kto w pracy zastąpić. Główną bolączką naszej gospodarki staje się coraz dotkliwszy brak rąk do pracy. Rząd nie ma pomysłu, jak ten problem rozwiązać, miota się od ściany do ściany.
Polska nie chce zatrudniać obcokrajowców
Z dokumentu MSWiA, do którego dotarła „Rzeczpospolita”, wynika tyle, że nie zmieni się nasz stosunek do imigrantów. Skoro tak nimi straszono, że teraz Polacy jak niczego innego boją się uchodźców, to do wyborów ten strach PiS zamierza podtrzymywać. Więc chętnym obcokrajowcom pracę w Polsce będzie zdobyć coraz trudniej. Nie dlatego, że jej nie ma – bo wolnych miejsc jest co najmniej kilkaset tysięcy i z każdym rokiem będzie ich przybywać – ale dlatego, że rząd zamierza pracę... reglamentować. Ma to robić centralna instytucja, zapewne państwowa, która będzie pilnować, abyśmy nie przyjęli zbyt wielu osób z zagranicy.
Kanały, którymi polscy przedsiębiorcy sprowadzają pracowników nawet z Indii czy Nepalu, zostaną zamknięte. Nasi sąsiedzi z pewnością się tym nie zmartwią. Zarówno Niemcy, jak i Czesi już bowiem opracowali programy zachęcające obcokrajowców do pracy, a z czasem do pobytu stałego. Polityka Polski ich realizację im ułatwi.
Czytaj także: Milion Ukraińców w Polsce. Kim są? Gdzie pracują?
Bykowe zachęca raczej do emigracji niż powrotu
Kto więc będzie pracował u nas? Rząd liczy na Polaków z Kazachstanu i na powracających z zagranicy. Ani jedni, ani drudzy do powrotu się nie kwapią. Zwłaszcza przedsiębiorczy Polacy, którzy wyjechali po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Część pewnie by wróciła, ale gdyby warunki prowadzenia firmy się u nas poprawiały. Tymczasem podatki będą rosły. Ryszard Petru już wyliczył, że w Polsce przybyły 34 nowe podatki. I będą nakładane kolejne, bo potężne programy socjalne muszą być jakoś sfinansowane.
Planowane tzw. bykowe, czyli podatek dla osób bezdzietnych (choć zapewne nie zostanie wprowadzony przed wyborami), też do powrotu nie zachęca, raczej do emigracji. Zaostrzanie nieprecyzyjnego prawa, w wyniku którego urzędnik skarbówki ustala, czy przedsiębiorca popełnił błąd, czy przestępstwo, też rozwojowi przedsiębiorczości nie służy.
Czytaj także: Mało rąk do pracy i niepewność. Co grozi polskiej gospodarce?
500 plus dla zamożnych, a reszta pozostawiona sama sobie
Nie ma też co liczyć na aktywizację zawodową osób w wieku produkcyjnym, których w naszym kraju jest kilka milionów i które śmiało mogłyby pracować. Na razie dzieje się odwrotnie. Badania pokazują, że program 500 plus spowodował odejście z rynku pracy ok. 100 tys. młodych matek. Część z nich zrezygnowała z pracy z powodu braku żłobków i przedszkoli, gwarantujących dzieciom dobrą opiekę. Na ich rozwój brakuje pieniędzy. Tym bardziej brakuje ich na zapewnienie opieki osobom wiekowym, niezdolnym już do samodzielnego funkcjonowania, których liczba szybko rośnie. Tzw. polityka senioralna jest w Polsce fikcją, cały ciężar opieki spada na rodziny. Często któryś z jej członków, najczęściej jest to kobieta, musi rezygnować z pracy zawodowej, aby zająć się babcią czy dziadkiem. Państwo umyło ręce.
Program 500 plus spowodował, że znaleźliśmy się w czołówce państw europejskich pod względem sumy pieniędzy wydawanych na politykę społeczną. Tylko że żadnej sensownej polityki społecznej nie prowadzimy. W ramach programu 500 plus wiele pieniędzy trafia do rodzin zamożnych, ale najbardziej potrzebującymi państwo się nie zajmuje. Publiczna służba zdrowia jest w coraz bardziej alarmującym stanie, osoby z niepełnosprawnościami nie mają szans na rehabilitację, dzieci na wsi i w małych miasteczkach – szans na żłobek, a seniorzy na opiekę. Gotówka do ręki porządnych usług publicznych nie zastąpi.
Czytaj także: Tak rząd oszczędza na służbie zdrowia