W poprzedniej kampanii wyborczej do parlamentu PiS opowiadał o „Polsce w ruinie”, ale gdy tylko objął władzę, nastąpił cud. Premier Mateusz Morawiecki w ostatni weekend w Toruniu i Bydgoszczy niemalże słowami Edwarda Gierka opowiadał, że teraz „Polska rośnie w siłę, a ludzie żyją dostatniej”. Niewiele robiąc sobie z tego, że według sondaży Polacy przed wyborami chcieliby rozmawiać o czymś innym: o dramatycznie pogarszającej się publicznej służbie zdrowia, kosmicznym bałaganie w edukacji i wreszcie o coraz bardziej bijącej nas po kieszeni drożyźnie.
Niespełnione gospodarcze obietnice PiS
Na żaden z tych tematów premier w Toruniu i Bydgoszczy nie miał nic do powiedzenia. W tych sprawach rząd udaje, że jest dobrze, a po wyborach – oczywiście wygranych przez PiS – będzie jeszcze lepiej. Mateusz Morawiecki nie wspominał też o sprawie, którą on sam przez pół kadencji uważał za najważniejszą – o własnej Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, dzięki której Polska miała się nie tylko rozwijać się szybciej, ale też stać się pionierem innowacyjności. Zagwarantować Polakom europejskie pensje.
Nic z tego nie wyszło. Nie ma mowy o rodzimym samochodzie elektrycznym, nie budujemy dla świata nowoczesnych promów, niestety nie ma się też czym pochwalić program Mieszkanie plus, czyli budowa tanich mieszkań na wynajem.