Przedsiębiorców mocno zaniepokoiło, że szybko rosnąca płaca minimalna pociąga za sobą szybki wzrost składek na ZUS. Mogą temu nie podołać, zwłaszcza jeśli zatrudniają ludzi. Wkurzył ich też lekceważący stosunek prezesa partii do tych, którzy tego ciężaru nie udźwigną. Kaczyński nie przejął się, że najwyżej zbankrutują. Po kilku dniach PiS się wystraszył, że może stracić wielu wyborców, więc szybko zapowiedział kolejny prezent – „pakiet dla przedsiębiorców”.
Ma nim być 500 zł ulgi w ZUS dla firm mikro i małych, których miesięczne dochody nie przekraczają 6 tys. zł. Wydatek na pakiet, który ma kosztować do 2 mld zł, nie został jednak zapisany w projekcie budżetu na 2020 r., podobnie jak 13. emerytura. Jest więc na wodzie pisany. O tym, czy w ogóle wejdzie w życie, stary Sejm może zadecydować dopiero po wyborach, a może w ogóle tę kwestię pominąć, uznając obietnicę za niebyłą. Najwyraźniej chodzi o to, żeby zachęcić do głosowania na PiS grupę mikroprzedsiębiorców, liczącą ok. 270 tys. osób.
Czytaj więcej: Koalicja Obywatelska atakuje główny przekaz PiS
To oni najbardziej zasilają budżet
Grupy 350 tys. najlepiej zarabiających specjalistów PiS już nie zachęci. Tworzą ją osoby zatrudnione na najlepiej opłacanych etatach. Płacą składki na ZUS, dopóki ich roczne zarobki nie przekroczą pułapu 142,5 tys. zł (czyli miesięcznie 11,9 tys. zł). Pułap ten ustawiono na poziomie 30-krotności średniej płacy w kraju.