Forum Ekonomiczne w Davos zakończyło się i nie tylko jego jubileuszowy charakter zadecydował o wyjątkowości tego 50. już spotkania. Potwierdziło ono, że wkroczyliśmy w czas przełomowy, kiedy zaczynają krystalizować się dalsze kierunki rozwoju światowej cywilizacji, zmuszonej do konfrontacji z wieloma złożonymi wyzwaniami. Do najważniejszych należą kryzys środowiskowy i klimatyczny, poziom nierówności, brak kontroli nad rozwojem nowych technologii. Wszystkie te zjawiska to problemy same w sobie i jednocześnie symptom problemu głównego: kryzysu systemu społeczno-gospodarczego.
Czytaj też: Klimat i nierówności w centrum uwagi w Davos
Nowy kapitalizm, czyli troska o klimat
Kapitalizm, jaki znaliśmy, skończył się, wyczerpał zdolność do podtrzymywania rozwoju, stracił legitymację moralną, przestał po prostu działać. To jednak nieprawda, że chciwość jest dobra, a najlepszą dyrektywą dla przedsiębiorstw i ich szefów jest troska o zysk akcjonariuszy. Alternatywą dla kapitalizmu akcjonariuszy nie jest też jednak kapitalizm państwowy, znany choćby z Chin. Co więc w zamian? Kapitalizm interesariuszy (stakeholders capitalism) – głosi manifest z Davos, który w wytwarzanie wartości włącza wszystkich, nie tylko właścicieli kapitału, lecz także pracowników, dostawców i podwykonawców, społeczności lokalne, konsumentów.
Taka przebudowa systemu daje szansę na systemowe zmierzenie się z innymi wyzwaniami. Środowisko i walka ze zmianami klimatycznymi wymaga przebudowy infrastruktury energetyczno-surowcowej i uzyskania neutralności klimatycznej. To już nie tylko postulat, ale proces, który trwa w wielu miejscach świata, nawet jeśli nie jest tak wyraźnie nazwany jak w Unii Europejskiej wdrażającej Zielony Ład.
Przejawem zmiany są decyzje funduszy kapitałowych, które zmieniają portfele inwestycyjne i odchodzą od wspierania rozwiązań opartych na węglu i węglowodorach. To już wyraźny trend, który przebija się spoza ciągle mniej optymistycznych informacji mówiących, że emisje gazów cieplarnianych nadal rosną, podobnie rośnie zużycie surowców przy stopie recyklingu, która w 2017 r. zmalała do zaledwie 8,6 proc.
Czytaj też: Kraje Azji odsyłają odpady wysyłane im z Zachodu
Greta Thunberg i wielcy denialiści
Coraz wyraźniej widać szansę na przełom. Puste dotychczas hasła zaczynają powoli kształtować rzeczywistość – nie tylko więc ciała nabiera idea kapitalizmu interesariuszy, ale i gospodarki okrężnej, zielonych inwestycji, neutralności klimatycznej, transformacji energetycznej. Nie brakuje też jednak niebezpieczeństw. Najważniejsze podnosiła Greta Thunberg, nastoletnia aktywistka, która z ciekawostki w roku ubiegłym, gdy krzyczała na dorosłych, że „nasz dom płonie, a wy nic nie robicie, tylko gadacie”, w tym roku traktowana była z powagą i uznaniem. Wskazywała, że czas się kończy, ciągle robimy zbyt mało lub wręcz nie robimy nic poza gadaniem. Gdy rolę jej obecności próbował podważyć Steven Mnuchin, sekretarz skarbu USA, radząc Thunberg, by najpierw skończyła ekonomię, zanim zacznie ratować świat – internety potraktowały go jak starego buca.
Sam Mnuchin jest dobrą ilustracją innego wyzwania, jakie niesie dla przyszłości zmieniający się kontekst polityczny. W Davos był przecież, po raz kolejny, Donald Trump. Prezydent USA chwalił swoją politykę gospodarczą i grzmiał na „proroków apokalipsy”. Sam wszakże wypisał Stany Zjednoczone z Porozumienia paryskiego, które łączy państwa Ramowej Konwencji Klimatycznej ONZ w działaniach na rzecz ochrony klimatu. Trump nie jest jedynym negacjonistą u władzy, ma licznych przyjaciół: od premiera Australii Scotta Morrisona po prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro.
Nie zabrakło w Davos premiera Polski. Mateusz Morawiecki interesował się głównie nowymi technologiami i kąpał w aurze szefa rządu kraju o ciągle dość dynamicznie funkcjonującej gospodarce, wyróżniającej się na tle informacji o spowolnieniu, które dotknęło nawet Chiny.
Czytaj też: Jak przekonać polityków do ocieplenia klimatu
Nie tylko miliarderzy
Czy coś z tegorocznego Davos wyniknie? Złośliwi komentują, że to spotkanie, na którym miliarderzy mówią milionerom, jak powinna żyć klasa średnia. Może jednak sytuacja się zmieniła, skoro słuchano także Grety Thunberg, traktując ją jako głos przyszłości i nowego pokolenia, które w tym dyskutowanym na Forum świecie będzie musiało żyć i nie zgadza się, by jego budowa odbywała się bez ich wpływu i udziału.
Czytaj też: Wkroczyliśmy na ścieżkę biologicznej zagłady