Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Mijają lata i nic. PiS w atomowym impasie

Washington Nuclear Project nr 3 i 5 – niedokończona elektrownia jądrowa Washington Nuclear Project nr 3 i 5 – niedokończona elektrownia jądrowa Jakob Madsen / Unsplash
Plany dotyczące budowy reaktorów jądrowych to dziś bardziej element polityki zagranicznej niż energetycznej. Ociąganie się polityków i brak postępów w realizacji polskiego programu atomowego przyniosą z pewnością opłakane skutki.

19 listopada 2019 r. w exposé premier Mateusz Morawiecki wymienił energetykę jądrową jako jeden z pięciu motorów rozwoju naszej gospodarki. 20 stycznia w Tokio stwierdził wręcz, że „w energetyce jesteśmy u progu podjęcia kluczowych decyzji dotyczących atomu”. Wywołało to spekulacje o przyspieszeniu decyzji o budowie elektrowni. Rzeczywistość dla zwolenników reakcji jądrowych jest jednak mniej różowa. W rządzie nie ma dziś entuzjazmu ws. energetyki jądrowej, a kolejne deklaracje nie przekładają się na postęp projektu.

Czytaj także: Zmierzch epoki karbonu

Cztery lata i nic

Od końca 2015 r. rządowi PiS nie udało się przyjąć modelu finansowania elektrowni atomowej. Nie powiodły się próby dokończenia nowelizacji specustawy atomowej (miała przyspieszyć proces inwestycyjny), badań lokalizacyjnych pod budowę atomówki ani aktualizacja Programu polskiej energetyki jądrowej (PPEJ), czyli harmonogramu działań (obowiązuje wersja z 2014 r. zakładająca uruchomienie reaktorów z końcem 2024 r.). W budżecie 2020 na realizację celów PPEJ zarezerwowano zaledwie 1,09 mln zł, cztery razy mniej niż rok wcześniej. Środki mają trafić m.in. na przygotowanie materiałów i kampanii informacyjnych i pikników naukowych.

Dlaczego rząd nie może ruszyć z atomem, skoro to źródło zeroemisyjne i bezpieczne? Głównie ze względu na koszty – budowa reaktorów o mocy 6 GW to ok.

Reklama