Decyzja Donalda Trumpa o zamknięciu Stanów Zjednoczonych dla pasażerów ze strefy Schengen, czyli 26 europejskich krajów, to kolejny cios dla branży lotniczej. Złe informacje nadchodzą praktycznie z każdej strony – ruch do Włoch i wewnątrz tego kraju zamarł, minie sporo czasu, zanim przywrócone zostaną połączenia do Chin, nie ma nawet po co latać do Izraela, który wprowadził dla wszystkich cudzoziemców obowiązkową kwarantannę. Linie każdego dnia odchudzają rozkłady, odwołują połączenia i uziemiają samoloty.
Flybe pierwszą ofiarą, Norwegian i Alitalia w kolejce?
W ten sposób można funkcjonować tylko na krótką metę. Brytyjski regionalny przewoźnik Flybe, który upadł na początku miesiąca, został szybko nazwany pierwszą ofiarą koronawirusa. W rzeczywistości miał już bardzo poważne problemy, a rząd nie zdecydował się go ratować. Jeśli inne państwa postąpią podobnie, w najbliższych tygodniach może czekać nas fala bankructw na europejskim niebie. Pierwszym kandydatem wydaje się Norwegian, który i tak wdrażał ostatnio program naprawczy. Linia mocno ucierpi z powodu drastycznego ograniczenia ruchu między Europą a USA. W jeszcze gorszej sytuacji jest Alitalia, od dawna latająca tylko dzięki państwowej kroplówce.
Najpotężniejsi gracze, tacy jak Ryanair, easyJet oraz grupa Lufthansy, IAG (British Airways z Iberią) i Air France/KLM, mają na tyle silną pozycję i spore rezerwy gotówki, że im na razie nic nie grozi. Po cichu liczą, że wirusowe zamieszanie wzmocni ich i pozwoli zająć miejsce po upadających liniach.