Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Rolnicy nie ustępują. Czują, że PiS mięknie

Lider Agrounii Maciej Kołodziejczak na czele warszawskiego protestu rolników Lider Agrounii Maciej Kołodziejczak na czele warszawskiego protestu rolników Maciej Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Ustawę można było napisać porządniej. Dlaczego tego nie zrobiono? Czyżby nie chodziło o to, żeby została uchwalona, a tylko o zademonstrowanie współczucia dla zwierząt, z którego nic dla nich nie wyniknie?

Zapowiedziane przez premiera poprawki do ustawy futerkowej nie zniechęciły rolników do wtorkowej manifestacji w Warszawie. Chociaż jednak była mniej liczna, niż zapowiadano – działacze związków rolników mówili nawet o 20 tys. – to determinacja protestujących nie wydaje się mniejsza. Żądają od Senatu, który zajmuje się ustawą, całkowitego odrzucenia projektu. PiS mięknie.

Czytaj też: Czy piątka dla zwierząt czyni nas szlachetniejszymi?

Premier proponuje poprawki

Dzień wcześniej premier Morawiecki zaproponował poprawki do ustawy. Z zakazu uboju rytualnego na eksport byłby wyłączony drób. Nie bardzo wiadomo, dlaczego ból zabijanej bez ogłuszania krowy jest dla premiera ważniejszy niż kurczaków. Bo są mniejsze i dlatego mniej je boli? Protestujący słusznie przypuszczają, że chodzi po prostu o to, żeby ich podzielić. Skłonić drobiarzy, żeby zostali w domu.

Druga zaproponowana poprawka miała udobruchać hodowców trzody chlewnej, tym bardziej że zakaz uboju rytualnego ich nie dotyczy. Tę grupę rozjuszył zapis w projekcie, który pozwalał organizacjom walczącym o prawa zwierząt kontrolować hodowle i sprawdzać, jak traktowane są zwierzęta. Wiadomo, że na fermach przemysłowych nieludzko, ale tak jest efektywniej, dzięki temu mięso jest tańsze. Jako konsumenci nie chcemy o tym pamiętać.

PiS wyraził gotowość do rezygnacji z tego zapisu. Prawo kontroli ferm miałyby bliżej nieokreślone inspekcje, ale już nie organizacje takie jak Animalsi.

Reklama