Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Najpierw futra, potem kotlety. Czy „piątka dla zwierząt” czyni nas szlachetnymi?

Zwierząt na mięso, które zjadamy, dzisiaj się nie hoduje, ale produkuje. Zwierząt na mięso, które zjadamy, dzisiaj się nie hoduje, ale produkuje. Krzysztof Mazur / Agencja Gazeta
Senat może ustawę futerkową odrzucić lub poprawić, ale nie może nas, wrażliwych na los zwierząt, zwolnić od myślenia. Od zadania sobie pytania, czy na pewno jesteśmy tacy szlachetni, jak nam się wydaje.

Jedni, także Kościół, uważają, że zwierzę nie ma duszy, a to usprawiedliwia nieludzkie zwierzęcia traktowanie. Inni – że cierpi tak samo jak człowiek, więc nie wolno zadawać mu cierpienia. Hodowle zwierząt futerkowych oraz ubój rytualny niosą za sobą cierpienie niewyobrażalne. Ale to nie znaczy, że ustawa, nad którą właśnie pochyla się Senat, jest ustawą dobrą.

Czytaj także: Co zawiera „piątka dla zwierząt”?

Wrażliwość nie zwalnia od myślenia

Ma wszystkie wady innych ustaw uchwalanych przez PiS. Jest niechlujna, przyjęta w ciągu jednej nocy, nie liczy się z konsekwencjami, jakie poniosą ci, których dotyczy, nie była z nimi konsultowana. Posłowie, także Koalicji Obywatelskiej, podnieśli za nią ręce, zaszantażowani słowami prezesa, że przecież wszyscy dobrzy ludzie muszą opowiedzieć się przeciwko takiemu cierpieniu. W przekonaniu, że wystarczy za nią zagłosować, aby zostać uznanym za dobrego człowieka. Ale także dobrych, wrażliwych ludzi nic nie zwalnia od myślenia, nawet posłów. Ani od zdobycia wiedzy, jakie ustawa przyniesie skutki. A ta o fermach futerkowych jest dowodem, że nie myśleli. Rzucili się na kość, którą im cynicznie rzucił prezes.

Czyta Stanisław Tym: Serduszko dla zwierzątek

Senat uratuje ustawę?

Senat, jak zapowiada, oceni skalę i skutki ustawy, czego posłowie nie zrobili. Dla państwa, dla właścicieli futrzarskiego biznesu, dla eksporterów wołowiny halal i koszernej, dla ferm drobiarskich.

Reklama