Kwestie ekologiczne zwykle kłócą się z pomysłami budowy nowych lotnisk, ale władze Australii przenoszą ten spór na zupełnie nowy poziom. Mimo krytyki ekspertów od środowiska naturalnego i dość wątpliwego uzasadnienia ekonomicznego Canberra zamierza w 2023 r. rozpocząć budowę pierwszego na Antarktydzie prawdziwego lotniska.
Lotnisko obsługujące stację badawczą Davis pod względem infrastrukturalnym ma się nie wyróżniać – pas startowy długi na 2,7 tys. m będzie typowy dla średniej wielkości portów. Poza tym ma powstać droga kołowania, płyta postojowa i kilka budynków obsługi technicznej. Ale na Antarktydzie te elementy, zupełnie normalne gdzie indziej, są wyjątkowe. Jak na razie, mimo trwającej od ponad 60 lat masowej eksploracji tego kontynentu, nie ma tam bowiem ani jednego stałego lotniska.
Według Australijskiego Programu Antarktycznego lotnisko „zrewolucjonizuje możliwości prowadzenia najwyższej jakości badań naukowych”. Przeciwnicy projektu twierdzą, że zrewolucjonizuje, a raczej zdewastuje wciąż mocno dziewicze środowisko naturalne na kontynencie, a do tego może zrujnować australijskich podatników.
Czytaj także: Polscy naukowcy na Oceanie Południowym decydują o losach Antarktydy
Pół roku w odcięciu
Australia rości sobie prawa do prawie 6 mln km kw. powierzchni Antarktydy. To ponad 40 proc. terytorium lodowego kontynentu, niewiele mniej niż ma sama Australia i ponaddwukrotnie więcej niż roszczenia drugiej w kolejności Norwegii.