W znacznie mniejszym stopniu uwagę przykuwają obietnice podniesienia jakości usług publicznych czy nowe inwestycje. To dobrze, bo na rządowe obietnice trzeba patrzeć przez pryzmat prawdopodobieństwa ich realizacji.
Czytaj także: Polska musi być Polską. PiS daje prezenty i bałamuci
Nic w podatkach nie jest proste
Sama zapowiedź podniesienia kwoty wolnej od podatku nie jest zaskoczeniem. To zresztą dobry i potrzebny krok – spadnie klin podatkowy dla najniższych wynagrodzeń, wzrośnie dochód do dyspozycji w mniej zamożnych gospodarstwach domowych. Niespodziewana jest jednak zapowiedź, że 30 tys. zł dochodu zwolnionych z opodatkowania obejmie wszystkich podatników.
Od 2017 r. kwota wolna ma charakter degresywny – zarabiający poniżej 8 tys. zł rocznie nie zapłacą nic, powyżej tego pułapu kwota wolna stopniowo się zmniejsza, a dla osób, których dochody przekraczają 127 tys. zł, zanika; oni płacą PIT od każdej zarobionej złotówki.
Teraz pierwsze 30 tys. zł będzie zwolnione z opodatkowania dla wszystkich. Żeby jednak nie było tak dobrze, w nowym reżimie podatkowym zniknie możliwość odliczania części składki zdrowotnej (7,75 proc. wynagrodzenia) od dochodu do opodatkowania. Aby nie doprowadzić do faktycznego wzrostu obciążeń dla zarabiających nieco powyżej średniej, Polski Ład proponuje (a Ministerstwo Finansów szykuje) nową ulgę „dla klasy średniej” w postaci odliczenia od dochodu pewnej kwoty, proporcjonalnej do wynagrodzenia.
Skorzystają z niej osoby, które uzyskują dochód pomiędzy 68,6 a 133,3 tys.