Ostatni protest pielęgniarek rozpoczął się 12 maja, a po nieudanym spotkaniu z ministrem Adamem Niedzielskim może się zaostrzyć. Jak zwykle powodem stały się płace. Po wielu miesiącach dyskusji ze środowiskiem medycznym powstał wreszcie projekt o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, z którego wynika, że pielęgniarki nie tylko nie mogą spodziewać się podwyżki, ale ich zarobki relatywnie spadną, zostaną bowiem zrównane z zarobkami pracowników niemedycznych. Złość i zdumienie sióstr są jak najbardziej uzasadnione. Zawód pielęgniarki wymaga obecnie coraz wyższych kwalifikacji, żeby go wykonywać, trzeba ukończyć studia. Tymczasem funkcję asystenta medycznego może wykonywać nawet ktoś po szkole średniej. Nowelizacja ustawy o minimalnych wynagrodzeniach przewiduje, że i pielęgniarki, i asystenci mogą zarabiać tyle samo.
Czytaj także: Lekarze i pielęgniarki mają dość. W co gra z nimi władza?
Dramatyczny deficyt pielęgniarek
Drugim postulatem, który pielęgniarki podnoszą od lat, jest większa troska rządu o to, by do zawodu chciało przychodzić więcej ludzi. Postulat z każdym rokiem jest gorętszy, bo średnia wieku w tym zawodzie coraz szybciej rośnie. Obecnie średni wiek pielęgniarki wynosi już ponad 52 lata, w 2030 r. podniesie się do 60 lat. Wiele sióstr po prostu uda się na zasłużoną emeryturę.