Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Turów, serialu ciąg dalszy. Czesi chcą kary dla Polski

Manifestacja górników we Wrocławiu w związku z sytuacją w kopalni Turów Manifestacja górników we Wrocławiu w związku z sytuacją w kopalni Turów Krzysztof Zatycki / Forum
Od kilkunastu dni relacjonujemy polsko-czeski thriller toczący się wokół kopalni węgla brunatnego Turów i połączonej z nim elektrowni. Serial obfituje w zaskakujące zwroty akcji.

Przypomnijmy: czeski rząd wniósł do TSUE skargę na Polskę, zarzucając, że turowska odkrywka węgla brunatnego, działająca tuż przy granicy, wyrządza poważne szkody środowiskowe na czeskim terytorium. Przedłużając koncesję na wydobycie węgla bez odpowiednich transgranicznych procedur środowiskowych, polski rząd złamał unijne prawo. Unijny trybunał wydał więc decyzję o tymczasowym zatrzymaniu pracy kopalni, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sporu. To jednak może zająć wiele miesięcy i na pozytywny wyrok nie mamy co liczyć, bo Czechom rację już przyznała Komisja Europejska.

Czytaj także: Turów, czyli czeski film

Polska Turowa zatrzymać nie chce

Dla Polski decyzja o natychmiastowym zatrzymaniu pracy kopalni jest trudna do zrozumienia i zaakceptowania, bo bez węgla z Turowa miejscowa elektrownia PGE nie może działać. A to spory problem dla systemu elektroenergetycznego kraju. Dlatego PGE zadeklarował, że z jednej strony zrobi wszystko, żeby ograniczyć dolegliwości środowiskowe odkrywki, ale z drugiej, że pracy elektrowni i kopalni nie zatrzyma. Formalnie tłumaczy, że decyzja TSUE nie dotyczy spółki, ale rządu. Rząd spółkę popiera – w końcu to spółka Skarbu Państwa – i także nie zamierza stosować się do decyzji trybunału. Liczy, że z Czechami się jakoś dogada, a ci skargę wycofają. Jest gotów do daleko idących ustępstw, które oznaczają możliwość sfinansowania inwestycji chroniących czeskich sąsiadów o wartości 40–45 mln euro. Będzie to spełnienie żądań, których wcześniej Polska spełnić nie chciała.

Reklama