Przypomnijmy: czeski rząd wniósł do TSUE skargę na Polskę, zarzucając, że turowska odkrywka węgla brunatnego, działająca tuż przy granicy, wyrządza poważne szkody środowiskowe na czeskim terytorium. Przedłużając koncesję na wydobycie węgla bez odpowiednich transgranicznych procedur środowiskowych, polski rząd złamał unijne prawo. Unijny trybunał wydał więc decyzję o tymczasowym zatrzymaniu pracy kopalni, do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sporu. To jednak może zająć wiele miesięcy i na pozytywny wyrok nie mamy co liczyć, bo Czechom rację już przyznała Komisja Europejska.
Czytaj także: Turów, czyli czeski film
Polska Turowa zatrzymać nie chce
Dla Polski decyzja o natychmiastowym zatrzymaniu pracy kopalni jest trudna do zrozumienia i zaakceptowania, bo bez węgla z Turowa miejscowa elektrownia PGE nie może działać. A to spory problem dla systemu elektroenergetycznego kraju. Dlatego PGE zadeklarował, że z jednej strony zrobi wszystko, żeby ograniczyć dolegliwości środowiskowe odkrywki, ale z drugiej, że pracy elektrowni i kopalni nie zatrzyma. Formalnie tłumaczy, że decyzja TSUE nie dotyczy spółki, ale rządu. Rząd spółkę popiera – w końcu to spółka Skarbu Państwa – i także nie zamierza stosować się do decyzji trybunału. Liczy, że z Czechami się jakoś dogada, a ci skargę wycofają. Jest gotów do daleko idących ustępstw, które oznaczają możliwość sfinansowania inwestycji chroniących czeskich sąsiadów o wartości 40–45 mln euro. Będzie to spełnienie żądań, których wcześniej Polska spełnić nie chciała.
Czytaj także: Bitwa o Turów. Polska musi zrobić ruch. Inaczej słono zapłacimy
Czesi nie mają do nas za grosz zaufania
I oto mamy dziś taką sytuację: porozumienie polsko-czeskie jest z grubsza uzgodnione, choć ustalanie szczegółów zajmie jeszcze trochę czasu. Przyznają to Czesi, co jest sporym osiągnięciem, bo wcześniej mieliśmy rozmowy obu premierów, po których Mateusz Morawiecki zakomunikował, że Czesi skargę wycofują, a Andrej Babisz, że w żadnym wypadku. Czesi nie mają do nas za grosz zaufania, dlatego rząd w Pradze nakazał swojemu reprezentantowi przed TSUE, by ten zażądał nałożenia na Polskę kary pieniężnej w wysokości 5 mln euro za każdy dzień niewykonywania decyzji o wstrzymaniu pracy kopalni. Wygląda na to, że koncepcja, wedle której my będziemy gadać, a kopalnia będzie działać po staremu, może się nie udać.
Turów – między górnikami a Czechami
W poprzednim odcinku turowskiego serialu pisaliśmy, że Czesi mają nas na widelcu. Teraz postanowili nas na tym widelcu poobracać, byśmy trochę zmiękli. Sprawa dla obu stron ma wymiar ekonomiczny i polityczny. Czesi mają za chwilę wybory, więc sukces w polsko-czeskiej wojnie o Turów będzie się liczył. Morawiecki ma na karku górników i energetyków, którzy w środę będą demonstrować w Warszawie przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej i kancelarią premiera. Lista pretensji jest długa i już ostrzą widelec, na który chcą nadziać rząd z drugiej strony. A górników i energetyków rząd boi się bardziej niż Czechów.
Czytaj także: Dokąd zmierza unijna i polska transformacja energetyczna?