Gdy za naszą wschodnią granicą wyły syreny i huczały bomby, ukraińskie GSC Game World biło na alarm w mediach społecznościowych. „Federacja Rosyjska wypowiedziała dziś wojnę Ukrainie, ale nasz kraj jest gotów bronić swojej wolności i niezależności. Ukraina przetrwa ból, wojnę, strach i nieludzkie okrucieństwo” – czytamy w oświadczeniu twórców „Stalkera 2”. Zespół udostępnił numer konta, na który można wpłacać środki na ukraińskie wojsko, i zaapelował do branży o wsparcie.
Także kijowskie 4A Games (cykl „Metro”) poprosiło o przelewy na rzecz armii ukraińskiej. Kijowskie Frogwares opublikowało zaś dramatyczną odezwę: „Nasz rozsiany po Ukrainie zespół znalazł się pod ostrzałem czołgów i zmechanizowanej artylerii. Jesteśmy pokojowym narodem, od czasu odzyskania niepodległości nigdy nikogo nie zaatakowaliśmy i nikomu nie groziliśmy”.
Czytaj też: Ukraińcy opowiadają. Wojna, której miało nie być
Pomoc nie jest „polityczna”
Polscy twórcy okazali jedność z Ukraińcami i nie ma w tym nic dziwnego: co dziesiąty pracownik branży pochodzi z zagranicy, przede wszystkim z Ukrainy. W forpoczcie stanęło 11 bit studios, znane z gry „This War of Mine”, strategii ukazującej okropieństwa wojny z perspektywy cywilów. Już w czwartek firma poinformowała, że tygodniowy dochód ze sprzedaży gry przekaże w całości na Ukraiński Czerwony Krzyż.
– To naturalna potrzeba wyrażenia niezgody na to, co się dzieje – mówi Paweł Miechowski z 11 bit studios. – „This War of Mine” to gra antywojenna, która jest bardzo dobrym narzędziem, by uwrażliwiać i bić na alarm. Jak dodaje, odzew graczy okazał się olbrzymi, w niespełna dobę zebrano 160 tys. dol., a akcja dopiero się rozkręca.
Nie wszystkim jednak inicjatywa się podoba. Po jej ogłoszeniu na Steamie, najpopularniejszej platformie dystrybucji gier, zaroiło się od pisanych cyrylicą komentarzy, których autorzy oskarżają warszawiaków o „polityczną stronniczość”, „tanią zagrywkę” czy „wspieranie terroryzmu”. – Jeżeli ktoś uważa, że pomoc ofiarom wojny jest „polityczna” albo że urządzamy sobie „promocję”, to niech się stuknie w łeb! – grzmi Miechowski.
Czytaj też: Pierwsze godziny wojny. Największy konflikt w Europie od 1945 r.
Murem za Ukrainą
11 bit studios ośmieliło kolejne polskie firmy. Weekendowe zyski przekażą Czerwonemu Krzyżowi także Whitemoon Games, autorzy „Broken Ranks”, finansowe wsparcie zaoferowały ponadto RedDeerGames („Cyber Protocol”), PolyAmorous („Paradise Lost”), Crunching Koalas („Mousecraft”) czy State of Play („KAMI”). Nie mogło w tym gronie zabraknąć gliwickiego The Farm 51, które ma z Ukrainą osobiste związki. Jego pracownicy przez lata wyjeżdżali do okupowanego dziś Czarnobyla, by skanować tereny zony – czego pokłosiem stały się premiery dokumentu „Chernobyl VR Project” oraz thrillera „Chernobylite”.
Solidarność wyrażają też najwięksi. W lapidarnym oświadczeniu CD Projekt RED czytamy, że pracownicy studia są „zszokowani i wściekli”. Chcąc wesprzeć „przyjaciół i sąsiadów”, spółka przekazała właśnie 1 mln zł na Polską Akcję Humanitarną. Tyle samo przeleje na konta PAH wrocławski Techland („Dying Light 2”), a znane właścicielom smartfonów Huuuge Games rozdzieli tę samą kwotę między kilka organizacji. Z kolei Bloober Team, krakowscy eksperci od horrorów psychologicznych („The Medium”, „Blair Witch”), uruchomiło program stypendialny dla ukraińskich uchodźców. Branżowiec Matt Subieta koordynuje pomoc dla studentów ze Wschodu, pomagając uciekającej młodzieży w znalezieniu w Polsce pracy przy grafice, ilustracjach i produkcji filmowej (autorzy „Cyberpunka 2077” i „Wiedźmina 3” natychmiast zaoferowali mu wsparcie).
Jedność z Ukraińcami wyraziły także inne rodzime ekipy (Varsav Game Studios, One More Level, GOG, All in! Games), a Artifex Mundi zobowiązało się do przekazania Czerwonemu Krzyżowi wszystkich zysków z Rosji od początku roku. Fundacja Tech To Rescue ruszyła z kampanią informacyjną, którą uwrażliwia m.in. na zagrożenia w zakresie cyberbezpieczeństwa. Zawodnicy e-sportowej drużyny Wisły Płock odmówili zaś gry z Lokomotiv Moskwa w ramach FIFA eClub Series.
Czytaj też: Co teraz? To może być długa wojna na wyczerpanie
To nie czas na biznes
Wspomniane Frogwares ostrzegło, że wojna opóźni premiery ukraińskich hitów, ale i Polakom nie jest dziś łatwo pracować. W czwartek Draw Distance („Serial Cleaners”) odwołało spotkanie z inwestorami, bo – powiedział „Polityce” prezes Michał Mielcarek – to nie czas na rozmowy o biznesie.
– W tym momencie priorytetem jest bezpieczeństwo drugiego człowieka. Ostatnio przejęliśmy zespół PolyAmorous, a część jego twórców pracowało w Ukrainie. W czwartek zaczęliśmy organizować ich przyjazd do Polski. Jeden z chłopaków został mimo wszystko w Charkowie. Jest w wieku poborowym, prawdopodobnie trafi do armii. Jak dodaje Mielcarek, choć terminy gonią, trudno zebrać się do pracy.
– Gier nie da się robić, gdy ich twórcy nie czują się bezpiecznie – dodaje Joanna Staniszewska-Sawicka (Flying Wild Hog). Jej zespół szykuje się właśnie do premiery wysokobudżetowego shootera „Shadow Warrior 3”. – W normalnych okolicznościach powinniśmy hucznie świętować premierę, ale nie potrafimy się cieszyć z sukcesu, zwłaszcza że mamy ludzi w Ukrainie.
Staniszewska-Stawicka zapewnia, że studio pozostaje w stałym kontakcie ze swoimi pracownikami w Ukrainie, Rosji i Białorusi. – W tej chwili są bezpieczni. Część sprowadziliśmy do Polski jeszcze przed ogłoszeniem powszechnej mobilizacji. Pomagamy im znaleźć mieszkania i przenieść ich rodziny do polskich miast. Organizujemy też wsparcie dla wszystkich, którzy zostali na miejscu.
W szczególnie trudnej sytuacji jest Rage Quit Games, którego filia mieści się w bombardowanym Kijowie. – Natychmiast zawiesiliśmy działalność biura, równocześnie oferując naszym ludziom pomoc w transporcie i zakwaterowaniu – mówi Maciej Śliwiński. – Część zadeklarowała wstąpienie do armii, część jest w miarę bezpieczna w zachodniej części Ukrainy. Cały czas monitorujemy ich sytuację, krakowska centrala ściąga do kraju ich rodziny.
Czytaj też: Na razie nikt na Ukrainie nie wywiesił białej flagi
Łyżka dziegciu
Polacy nadali ton, ale wyrazy wsparcia i przelewy płyną z całego świata. Czeskie Amanita Design zasili konta lokalnej fundacji Člověk v tísni, Szwedzi z Raw Fury Games zapowiedzieli wpłaty na Czerwony Krzyż, do czego zachęcili też swoich fanów. Z kolei amerykańskie Bungie („Destiny 2”) wesprze finansowo kilka organizacji broniących praw człowieka.
Solidarność branży złamał jedynie pracownik Wargaming („World of Tanks”). Dyrektor kreatywny Sergey Burkatovsky wyraził na Facebooku „wsparcie dla operacji sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, DRL i LPR”. Gdy jednak portal dev.by poprosił studio o komentarz – post zniknął. „Sergey wyraził swoją osobistą opinię, która nie pokrywa się ze stanowiskiem naszej firmy. Koncentrujemy się na pomocy ponad 550 naszym kolegom i koleżankom z Kijowa oraz ich rodzinom” – czytamy w oświadczeniu spółki. Choć Wargaming rzeczywiście ma w stolicy Ukrainy filię, jego główna siedziba mieści się na Białorusi, sam Burkatovsky jest zaś Rosjaninem.
– Gdy tylko pojawił się wpis, natychmiast zareagowaliśmy – komentuje Konrad Rawiński, PR-owiec polskiej odnogi giganta. – Nasze drogi z Sergeyem właśnie się rozeszły. Nie będziemy takich postów tolerować, stoją one w całkowitej sprzeczności z naszymi wartościami.
Milczą najwięksi wydawcy – Microsoft, Sony czy Nintendo, którzy zdają się działać w zgodzie z zasadą „business as usual”. Żaden z gigantów nie zdecydował się na wsparcie Ukraińców, już nie mówiąc o zablokowaniu Rosjanom dostępu do swoich usług. Wymowne jest także milczenie Valve, które mogłoby zawiesić funkcjonowanie w Rosji Steama, co byłoby dla tamtejszych graczy bodaj najdotkliwszym uderzeniem. Choć więc polska pomoc zapisze się chlubną kartą w historii branży, dla korporacji rubel znów okazał się cenniejszy od ludzkiego życia.
Czytaj też: Równoległa wojna w sieci. Uwaga na faker newsy i trole