Tuż po nielegalnej aneksji Krymu w 2014 r. Kreml zaczął przygotowania do uniezależnienia się od zachodnich systemów finansowych. Już wtedy groziły mu sankcje, z którymi ma do czynienia teraz. Unia Europejska i Stany Zjednoczone nie zdecydowały się jednak wówczas na odłączenie rosyjskich banków od systemu SWIFT, a amerykańskie organizacje płatnicze (Visa, Mastercard) przestały wydawać i akceptować karty jedynie na terenie Krymu, a nie – jak obecnie – całej Rosji.
Czytaj też: Rosja nie jest tak odporna na sankcje, jak twierdzi Putin
Mir popularny w Rosji, ale nie za granicą
W 2014 r. Centralny Bank Rosji pod kierownictwem Elviry Nabiulliny, byłej doradczyni ekonomicznej prezydenta Władimira Putina, zaczął budować system kartowy Mir, alternatywę dla Mastercarda i Visy. Przez siedem lat wydano 112 tys. takich kart płatniczych. To odpowiada 52 proc. wszystkich kart, jakie posiadają Rosjanie, i daje 25-procentowy udział w transakcjach nimi w kraju. Pozostałe to przede wszystkim właśnie Visa i Mastercard, które przed stworzeniem systemu Mir odpowiadały za 90 proc. transakcji kartami w Rosji.
Kreml de facto zmusił obywateli do korzystania z tego systemu. W 2018 r. weszło prawo, zgodnie z którym wynagrodzenia pracowników budżetówki oraz stypendia dla studentów mogą być wypłacane wyłącznie na konta z podpiętymi lokalnymi kartami Mir lub na takie, do których nie są podpięte żadne karty. W 2020 r. analogiczna regulacja objęła osoby otrzymujące emerytury i inne świadczenia socjalne, np. przyznawane przy narodzinach dziecka.
To, co udało się w Rosji, nie udało się jednak za granicą. Kreml do akceptowania płatności kartami Mir przekonał tylko m.in. Białoruś, Armenię, Turcję, Wietnam, Kazachstan i Kirgistan. Aby było możliwe rozliczanie się na całym świecie, rosyjskie banki stosowały co-badging, czyli wydawały karty współpracujących ze sobą organizacji: MIR-Mastercard i MIR-Visa. Dzięki temu Rosjanie pracujący lub wyjeżdżający za granicę mogli nimi płacić, korzystając z globalnej sieci akceptacji amerykańskich gigantów (kartami obu tych firm można się posługiwać na ponad 200 rynkach).
Czytaj też: Jakie sankcje? Putina trzeba pokonać jego metodami
Amerykanie blokują transakcje za granicą
Wskutek sankcji wywołanych agresją Rosji na Ukrainę w najbliższy czwartek Mastercard i Visa zablokują swoje usługi w Rosji. To oznacza, że klienci rosyjskich banków używający kart którejkolwiek z tych organizacji (w tym co-badging) nie będą mogli użyć ich za granicą ani wypłacać za ich pośrednictwem środków z bankomatu. Prawdopodobnie obejmie to też sklepy online.
Na tym nie koniec – dodatkowo rosyjskie banki nie będą mogły wydawać nowych kart Mastercard i Visa (będą działać tylko do końca ich ważności). Płacić w Rosji nie będą mogli klienci zagranicznych banków, nie skorzystają też z bankomatu.
Rosyjskie banki informują, że wydają teraz znacznie więcej kart Mir niż do tej pory, co jest oczywiście spowodowane sankcjami. Klienci VTB, drugiego banku w kraju, otworzyli w ubiegłym tygodniu o 15 proc. więcej kart niż tydzień wcześniej. Gazprombank, trzeci bank w Rosji, podaje, że od 24 lutego liczba wydawanych kart wzrosła trzy–pięciokrotnie.
Czytaj też: Wojnę na Ukrainie wygrają Chiny
Rosyjskie banki zacieśniają relacje z Chinami
W odpowiedzi na sankcje przebywający za granicą (lub chcący wyjechać) Rosjanie będą zapewne chętniej zakładać konta i przenosić majątki do banków zachodnich. Nie jest to jednak wymarzony scenariusz Kremla – nie po to budował alternatywny system, by klienci masowo go opuszczali.
Rosyjskie władze i banki mają zatem dwie opcje: albo szybko zbudować sieć akceptacji za granicą (to niemożliwe, biorąc pod uwagę obecną niechęć do Kremla), albo też wydawać karty we współpracy z największym konkurentem amerykańskich organizacji, czyli chińskim UnionPay.
Teoretycznie UnionPay jest największą organizacją kartową na świecie, jej logo nosi już 6 mld kart płatniczych. Sieć akceptacji płatności nimi jest jednak mniej rozwinięta, obejmuje „tylko” 180 rynków, a wielu operatorów terminali, np. w Polsce, wciąż ich nie akceptuje.
Przykładów zacieśniania relacji z Państwem Środka może być więcej. W razie poszerzenia blokady dostępu do systemu SWIFT na kolejne rosyjskie banki (od 12 marca sankcje obejmują siedem z 314 podłączonych do niego podmiotów) rosyjskie banki mogą związać się z konkurencyjnym chińskim CIPS. Rozwiązanie Pekinu nie jest tak popularne jak SWIFT, ale także ma charakter globalny i za jego pośrednictwem komunikaty o płatnościach międzynarodowych wysyłają już m.in. HSBC i BNP Paribas.
Czytaj też: Co teraz? To może być długa wojna na wyczerpanie