Rynek

Gaz stop. Rosja zakręca nam kurek. Co teraz?

. . Shutterstock
Choć pani minister Anna Moskwa zapewnia, że mamy prawie pełne magazyny gazu i jesteśmy prawie gotowi na zmierzenie się z brakiem tego surowca z Rosji, to jednak powstał sztab kryzysowy. Bo „prawie” robi różnicę.

Gazprom postanowił zakręcić nam kurek gazowy. To sankcja za odmowę płacenia za dostawy w rublach, a nie w dolarach, jak przewiduje kontrakt. Od środy 27 kwietnia przestanie płynąć do Polski rosyjski gaz z kontraktu jamalskiego.

Prawie robi różnicę

Ta wieloletnia umowa i tak zbliżała się do finału, który miał nastąpić z końcem roku. Rosjanie ten moment nieco przyspieszyli. Dlatego przedstawiciele rządu przekonują, że zakręcenie kurka nie ma dla nas większego znaczenia, bo od dawna się do tej chwili przygotowywaliśmy. Jesteśmy prawie zdywersyfikowani, mamy już prawie gotową infrastrukturę gazową, możemy importować gaz z dowolnego innego kierunku – z Litwy, Słowacji, Czech, Niemiec. Importujemy skroplony gaz LNG z USA i Kataru, za chwilę będzie gotowy bałtycki gazociąg Baltic Pipe z Norwegii. Słowem: może nas Putin straszyć. My się nie boimy.

Choć pani minister klimatu Anna Moskwa zapewnia, że mamy prawie pełne magazyny gazu i jesteśmy prawie gotowi na zmierzenie się z brakiem tego surowca z Rosji, to jednak powstał sztab kryzysowy. Bo „prawie” robi różnicę. Ubytek 10 mld m sześc. rosyjskiego gazu to spora wyrwa w polskim bilansie, który liczy 20 mld m sześc. rocznie. Oczywiście możemy się uspokajać, że mamy gazoport, magazyny, rury, interkonektory, ale jednak trzeba pamiętać, że w rurach gaz sam nie powstaje. Trzeba znaleźć dostawcę, który do tej rury coś wtłoczy, trzeba zakontraktować gaz LNG i zapewnić sobie statki do jego przewozu. A tu przedstawiciele rządu są bardzo lakoniczni. Bo dziś rynek gazu jest rozedrgany, a ceny skaczą jak szalone.

Być może Baltic Pipe zostanie oddany do użytku za kilka miesięcy, ale wciąż nie wiadomo, kto dostarczy 10 mld m sześc. gazu, którym można go wypełnić. PGNiG ma zakontraktowane dużo mniej. Także dostawy z innych kierunków, choć technicznie możliwe, będą wymagały po drugiej stronie granicy wystarczającej ilości gazu, by mógł do nas trafić. A jeśli i naszym sąsiadom Gazprom odetnie dostawy?

Czytaj także: Putin marzy o petrorublu. Dlaczego to nie wypali?

Przewidywalność właśnie się skończyła

Unia Europejska dotychczas kupowała 155 mld m sześc. rosyjskiego gazu rocznie. To 40 proc. unijnego zapotrzebowania. Niemcy już się poważnie przygotowują do kryzysu. Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie zredukowali udział gazu z Rosji w swoim bilansie z 55 do 40 proc. Deklarują, że się dyktatowi Putina nie podporządkują, ale nie wykluczają, że jeśli Gazprom zakręci Nord Stream I, to będą musieli gaz racjonować. A jeśli nie zakręci, to także nie wiadomo, czy się z nami chętnie podzielą. Zwłaszcza że wówczas musielibyśmy kupować od nich gaz rosyjski, którego przecież nie chcemy. Inne kraje – poza Litwą i Bułgarią, które jak my będą miały zakręcony gaz – jeszcze nie wypowiedziały się na temat tego, czy dostały rosyjskie ultimatum i co zamierzają z nim zrobić. Oczywiście poza Węgrami, które zrobią wszystko, co im Putin każe.

Komisja Europejska ostatnio zakomunikowała, że wymyślony przez Rosjan scenariusz polegający na przelewaniu należności do Gazprombanku w dolarach lub euro po to, by ten bank wymienił je na ruble i zapłacił Gazpromowi, nie łamie unijnych przepisów o sankcjach i „wydaje się do zaakceptowania”. Widać, że KE nie jest jeszcze gotowa na zerwanie z rosyjskim gazem, choć deklaruje, że do końca roku Unia zredukuje swoje zapotrzebowanie o dwie trzecie. Być może więc pojawi się w UE frakcja krajów, które z tej podpowiedzi skorzystają. Z pewnością Rosjanie nie zakręcą kurka wszystkim, bo byłoby to dla nich kosztowne finansowo i technicznie. Są z Unią powiązani siecią gazociągów, więc nie bardzo będą mieli co z tym gazem zrobić. A szybów gazowych tak łatwo zakręcić się nie da. Można stracić złoża.

Jednak zakręcanie kurka gazowego nawet niektórym krajom oznacza dla Rosjan ostateczne pożegnanie się z europejskim rynkiem. Długo walczyli o to, by Gazprom był postrzegany jako profesjonalny, przewidywalny partner handlowy. To im się udawało, wiele krajów potrafiło oddzielić sprawy polityczne od biznesowych i to, co się w Rosji działo, nie miało dla nich znaczenia. Liczył się biznesowy styl działania Gazpromu, nieróżniący się od stylu zachodnich koncernów. Padały wówczas deklaracje, że to solidny dostawca gazu. Ta przewidywalność właśnie się skończyła.

Czytaj też: Kuracja odwykowa. Jak się uwolnić od rosyjskiej energii?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną