Już w niedzielę 6 listopada rozpocznie się kolejne doroczne konklawe klimatyczne: Konferencja Stron Ramowej Konwencji ONZ ds. Zmian Klimatu, znane też pod skrótem COP (ang. Conference of Parties). To jedna z niewielu platform ogólnoświatowego dialogu na temat klimatu, która odgrywa istotną rolę w wysiłkach na rzecz powstrzymania katastrofy klimatycznej. Gospodarzem w tym roku jest Egipt. COP27 będzie więc miał miejsce w Afryce, a to ma znaczenie – określi, jakich politycznych sygnałów potrzebuje prezydencja egipska, żeby ogłosić swój sukces.
Czytaj też: Czas ciągłych anomalii. Czekają nas burze i wysokie temperatury
Dwa wymiary COP – negocjacje i polityka
Każda konferencja COP toczy się dwutorowo: jednym aspektem jest proces wynikający z konwencji, czyli to, co ustalono na poprzednich spotkaniach, co jest w agendzie oraz co musi zostać wynegocjowane i zakończone. Dla przykładu 2015 był – według procedury ustalonej w 2011 w Durbanie – rokiem przyjęcia nowego globalnego porozumienia, które znamy jako porozumienie paryskie. Na COP27 przewiduje się niewiele punktów programu, które będą musiały być zakończone konkretnym wynikiem. To tzw. COP przejściowy, ponieważ prace rozpoczęte rok temu będą się toczyć do kolejnego roku. Nie oznacza to, że spotkanie jest mało ważne – wręcz przeciwnie. Nie każdy COP musi być festiwalem „wielkich decyzji”.
Na drugim torze są rezultaty polityczne. Każda prezydencja chce zakończyć COP sukcesem i wynegocjować ustalenia wysokiego szczebla ważne w obszarach zainteresowań państwa gospodarza.