Rynek

LOT bez pierwszego sternika. Dlaczego Milczarski musiał odejść?

Odwołany już prezes Lot Rafał Milczarski. Zdjęcie z 2018 r. Odwołany już prezes Lot Rafał Milczarski. Zdjęcie z 2018 r. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Lot potrzebuje nie tylko nowego prezesa, ale przede wszystkim nowej strategii. Zamiast marzyć o CPK, musi wreszcie zacząć zarabiać pieniądze.

Po siedmiu latach Rafał Milczarski oddaje stery narodowego przewoźnika. Co więcej, traci równocześnie dwa stanowiska, bo dotąd szefował zarówno Lotowi, jak i Polskiej Grupie Lotniczej.

Czytaj też: LOT of Troubles. Czyli jak się lata polskimi liniami

Adwokat CPK, wróg związków

Jego rządy można podzielić na dwie części. Pierwsza – do pandemii – to sny o potędze. Lot doszedł do poziomu 10 mln pasażerów rocznie, zaczął budować bazę w Budapeszcie i miał przejmować niemieckie linie Condor. Polska linia miała stać się hegemonem Europy Środkowo-Wschodniej. Udało się nawet wypracować zyski po latach potężnych strat, chociaż raczej skromne.

Druga część to już pandemiczna katastrofa i próby wychodzenia na prostą. Niestety, dużo wolniejsze niż w przypadku konkurentów, z Lufthansą na czele. Lot otrzymał łącznie prawie 3 mld zł pomocy publicznej. Do dziś nie wiemy, kiedy zacznie ją spłacać. Wiemy za to, że sam prezes na zarobki nie musiał narzekać.

Dał się poznać jako adwokat budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego i wróg związków zawodowych. Wbrew polityce rządu upowszechniał w firmie samozatrudnienie, a protestami się nie przejmował.

Czytaj też: PiS i Duda wciąż marzą o CPK. Mało wiedzą o lataniu

Kiedy Bruksela powie „stop”?

Jednak z pewnością nie dlatego został odwołany. Być może rządzący doszli do wniosku, że prezes nie ma żadnej strategii dla Lotu, który znalazł się w bardzo trudnym położeniu. Bo co prawda liczba pasażerów rośnie, ale dwa z głównych filarów rozwoju legły w gruzach.

Pierwszy to porażka bazy budapesztańskiej, która została okrojona do minimum. Drugi to wydłużenie tras lotów do Azji z powodu zamknięcia rosyjskiego nieba dla linii unijnych. W efekcie liczba połączeń na Wschód będzie mniejsza, a ceny biletów wyższe.

Tymczasem dla PiS wielki Lot to nie tylko kwestia wizerunkowa, ale też sens istnienia CPK, które ma ponoć ruszyć w 2028 r. Wielkie lotnisko potrzebuje wielkiej linii, której pasażerowie będą się na nim przesiadać. Ale najpierw Lot musi dożyć do otwarcia CPK, i to o własnych siłach. Wiadomo bowiem, że PiS żadnych zagranicznych partnerów nie szuka i chce za wszelką cenę utrzymać niezależność Lotu. A dokładniej jego zależność od rządzących polityków.

Trudno zatem mieć nadzieję na znalezienie sensownego następcy Milczarskiego. Pytanie tylko, ile jeszcze miliardów publicznych pieniędzy uda się wpompować w Lot, zanim Komisja Europejska powie „stop”.

Czytaj też: Szach mat. Polski rząd niestrudzenie wykańcza Lot

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną