Rynek

Kolejna chybiona reforma rządu. Mieszkania nie stanieją, a zdrożeje najem

Według nowej reformy proponowanej przez PiS osoby lub firmy posiadające już pięć mieszkań będą mogły bez dodatkowych obciążeń kupować tylko jedno kolejne na rok. Według nowej reformy proponowanej przez PiS osoby lub firmy posiadające już pięć mieszkań będą mogły bez dodatkowych obciążeń kupować tylko jedno kolejne na rok. vwalakte / PantherMedia
Kupujący hurtowo mieszkania zapłacą wyższe podatki. Czy to ich wystraszy, a ceny nieruchomości zaczną szybko spadać? Wątpliwe.

Liczba nowych kredytów hipotecznych szybko spada, ale mieszkania, jeśli tanieją, to tylko symbolicznie – jak to możliwe? Rząd zna odpowiedź na frapujące Polaków pytanie. Winnymi są wielkie fundusze inwestycyjne z kapitałem zagranicznym, które skupują hurtowo lokale (nierzadko całe bloki czy osiedla w dużych miastach), oraz rodzimi inwestorzy mający po kilka, a nawet kilkanaście mieszkań. Po wielu miesiącach gróźb PiS chce przejść do czynów. Pojawił się projekt wprowadzenia, a w zasadzie podwyższenia podatku dla takich spekulantów.

Zasada ma być prosta: kto posiada już pięć mieszkań (nieważne, czy to firma, czy prywatny właściciel), będzie mógł bez dodatkowych obciążeń kupować tylko jedno kolejne na rok. Jeśli nabędzie więcej, wówczas zapłaci podatek od czynności cywilnoprawnych (PCC) w wysokości 6 proc. Standardowo ta danina wynosi 2 proc. i ma zastosowanie wyłącznie na rynku wtórnym. Dla rynku pierwotnego nie obowiązuje, a to właśnie na nim aktywne są międzynarodowe fundusze. Co może zmienić rządowy pomysł?

Nowy podatek wystraszy zagraniczne fundusze?

Bardzo niewiele. Wbrew powtarzanym przez polityków PiS twierdzeniom fundusze nie kupują mieszkań, by je trzymać. Przeciwnie, zaraz po wykończeniu zaczynają je wynajmować, korzystając z tego, że wielu Polaków szukających lokum woli podpisać umowę z taką firmą, a nie z nieprzewidywalnym prywatnym właścicielem. Dodatkowy podatek funduszy z pewnością z Polski nie wygoni. Nawet jeśli nie będą mogły go obejść, po prostu wliczą go w swoje koszta i nieco podniosą czynsze.

Zresztą obarczanie tych graczy winą za wysokie ceny nieruchomości w Polsce wydaje się zupełnie niedorzeczne. Według danych PwC z ubiegłego roku fundusze mają w całej Polsce zaledwie 7 tys. lokali, a czekają na ukończenie budowy 14 tys. kolejnych. Dopiero za pięć lat będą dysponować ok. 63 tys. mieszkań. Tymczasem łączna liczba domów i mieszkań wynosi w naszym kraju według danych GUS… ponad 15 mln.

Czytaj także: Mieszkania na celowniku. Rząd szykuje nam podatek katastralny?

Mieszkania nie stanieją, zdrożeje najem

Blady strach nie padł raczej również na rodzimych inwestorów, którzy mają np. kilkanaście mieszkań przeznaczonych na wynajem. Oni nowy podatek z łatwością obejdą, przepisując część lokali na członków rodziny. Mogą również zacząć inwestować w domy, bo te w przeciwieństwie do mieszkań nie zostaną objęte wyższą stawką PCC. Dlaczego? Wszystko wskazuje na to, że rządowy projekt powstał w pośpiechu, bez jakiegokolwiek badania rynku. Jego cel jest prosty: pokazać, że politycy przejmują się losem zwykłych Polaków.

Skutek będzie za to odwrotny do zamierzonego. Mieszkania nie stanieją, za to jeszcze zdrożeje i tak już bardzo kosztowny najem. To właśnie wysokie stawki czynszów tłumaczą sytuację na rynku nieruchomości. Kto ma rezerwy, ten kupuje mieszkanie za gotówkę i chce je wynajmować, żeby chronić oszczędności przed ogromną inflacją. A im więcej takich klientów – zarówno funduszy, jak i osób prywatnych – tym mniejsza szansa na spadek cen nieruchomości.

Czytaj także: Politycy chcą ulżyć kredytobiorcom. Czy są na to szanse?

2 mln pustych lokali w Polsce, rząd się nie interesuje

Co zatem powinien rząd? Zamiast obwiniać inwestorów, lepiej byłoby zastanowić się, dlaczego prawie 2 mln lokali w Polsce stoi pustych (to też dane GUS z ostatniego spisu powszechnego). Dlaczego ich właściciele nie chcą tych domów czy mieszkań wynajmować? Czasem nie stać ich na remont, częściej boją się niesolidnych najemców albo po prostu nie mają czasu i ochoty zajmować się formalnościami. Przywrócenie na rynek chociażby kilkuset tysięcy takich lokali doprowadziłoby do spadku czynszów, a w konsekwencji również spadku cen nowych mieszkań.

To jednak zadanie dużo trudniejsze niż uchwalenie nowego podatku. Trzeba np. zaktywizować samorządy, które mogłyby działać jako pośrednicy między właścicielami a najemcami, biorąc na siebie ryzyko radzenia sobie z uciążliwym lokatorem czy finansując bieżące remonty (oczywiście otrzymując potem część czynszu). To jednak działania pracochłonne i mało medialne, więc przed wyborami lepiej znaleźć czarne owce. Skoro rząd sam nie potrafił zbudować dużego, publicznego zasobu lokali na wynajem (klęska Mieszkania Plus), to przynajmniej uprzykrzy życie tym, którzy coś takiego robią na własną rękę.

Czytaj także: Dlaczego brakuje ziemi pod mieszkaniówkę

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną