Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Orlen wciąż bierze tanią ropę z Rosji. Czy unijne sankcje zdają egzamin?

Zbiornikowiec do przewozu produktów naftowych Nord i masowiec pływają w pobliżu terminalu ropy naftowej Koźmino w Zatoce Nachodka, Rosja, 4 grudnia 2022 r. Zbiornikowiec do przewozu produktów naftowych Nord i masowiec pływają w pobliżu terminalu ropy naftowej Koźmino w Zatoce Nachodka, Rosja, 4 grudnia 2022 r. Tatiana Meel / Forum
5 lutego wszedł w życie kluczowy punkt dziewiątego pakietu sankcji nałożonych przez UE na Rosję – zakaz importu paliw płynnych. W ten sposób po węglu, gazie i ropie sankcjami domknięty został cały obszar importu do UE rosyjskich surowców energetycznych i paliw płynnych. Czy jeszcze coś zostało? Wbrew pozorom zaskakująco wiele.

Bo sankcje są teoretycznie szczelne, a w rzeczywistości dziurawe jak ser szwajcarski. Nie trzeba daleko szukać: premier Mateusz Morawiecki już dawno złożył zapewnienie, że Polska kończy z importem rosyjskiej ropy, ale prezes Orlenu Daniel Obajtek kończyć nie zamierza. Ostatnio co prawda, podpisując umowę na import przez PGNiG (dziś w Grupie Orlen) amerykańskiego gazu LNG, grzmiał, że zrywamy z uzależnieniem od Rosji i Orlen nowej umowy na dostawy z Rosnieftem nie zawrze. Ale nic nie wspomniał o aktualnej umowie z Tatnieftem. Ona nadal obowiązuje i część ropy Orlen w 2023 r. nadal będzie kupował z Rosji, płacąc dużo mniej niż za tę z Arabii Saudyjskiej.

Czytaj także: Tajny raport o stanie gospodarki Rosji. „Cofniemy się o pokolenie”

Embargo na ropę? Nie dla Orbána i spółki

Ale jakim cudem będzie to możliwe, skoro w grudniu weszło unijne embargo na ropę? Załatwił to sojusznik Putina: premier Węgier Viktor Orbán. Kraje mające utrudniony dostęp do innych szlaków zaopatrzeniowych i korzystające z ropy dostarczanej rurociągiem Przyjaźń mogą nadal importować rosyjską ropę. Węgrzy teoretycznie są kryci, bo nie mają dostępu do morza. Wprawdzie dość prosto mogliby się podłączyć do ropociągu Adria z Chorwacji, z którego notabene korzystają już Czechy i Słowacja. Jednak stosunki chorwacko-węgierskie są dziś napięte, zaś rosyjsko-węgierskie ciepłe, więc Orbán wolał powalczyć o wyłączenie Przyjaźni z pakietu, niż dogadywać z Chorwatami. Na czym skorzystał także jego polski sojusznik, czyli Daniel Obajtek, choć on akurat ma zapewniony dostęp do morza. Po przejęciu gdańskiego Lotosu można powiedzieć, że siedzi na brzegu Bałtyku, tuż przy Naftoporcie.

Czytaj także: Zależność paliwowa od Rosji. Czy zabraknie nam diesla?

Jak zablokować rosyjski atom?

Tak to gmatwają się sprawy sankcji, które teoretycznie obowiązują, ale nie wszystkich i nie do końca. Stąd konieczność ich uszczelniania kolejnymi pakietami. Trwają właśnie prace nad dziesiątym. Polska walczy, by znalazły się w nim sankcje, którymi zostałby objęty Rosatom, spółka, która jest rosyjskim monopolistą w dziedzinie energetyki jądrowej. My elektrownie atomowe od lat mamy, ale w planach, chcemy, by budowali je Amerykanie i Koreańczycy, więc nam nałożenie sankcji na Rosatom wydaje się proste i oczywiste. Ale są w UE kraje, które mają elektrownie jądrowe korzystające z rosyjskiej technologii i paliwa uranowego, np. Węgry, Czechy, Słowacja, Bułgaria, Finlandia. Im tak obojętne to nie jest.

W sumie na 103 bloki w unijnych elektrowniach jądrowych 18 korzysta z technologii Rosatomu. Wymagają konserwacji, napraw, paliwa, szkolenia personelu. Teoretycznie jest możliwe przestawienie się z paliwa rosyjskiego na zachodnie, ale wymaga to czasu i sporego wysiłku. Zrobili to Ukraińcy już kilkanaście lat temu i przyznają, że łatwo nie było. Problemy są czasem dość zaskakujące, bo np. rosyjskie zestawy prętów paliwowych mają sześciokątny przekrój, a zachodnie kwadratowy. Więc bez przebudowy reaktora nie da się jednych zastąpić drugimi. To trochę jak z amunicją, nawet jeśli jest tego samego kalibru, to ta wschodnia nie pasuje do natowskiej broni.

Czytaj także: Czy Rosja właśnie formalnie zbankrutowała?

Nawozy sztuczne, rudy żelaza, tytan, nikiel i kobalt

Na atomie problemy z importem się nie kończą. Rosja jest wielkim producentem nie tylko surowców energetycznych i paliw, ale także rud metali, żelaza, stali, nawozów sztucznych. Wielu z tych zasobów nie da się nagle wyeliminować albo zastąpić ich dostawami z innych kierunków.

Przykładem rosyjski koncern Nornickel, największy na świecie producent niklu, palladu, kobaltu. Wprawdzie USA nałożyły sankcje na właściciela koncernu Wołodymira Potanina, ale do sankcji na samą firmę daleko. Bez niklu i kobaltu nie da się wyprodukować baterii do samochodów elektrycznych, a Nornickel kontroluje 10 proc. globalnej produkcji. Podobnie wygląda sprawa z tytanem, bez którego nie mogą funkcjonować producenci lotniczy. Boeing znalazł nowe źródła dostaw, ale Airbus Defence & Space walczy jak lew, by nie wprowadzać sankcji na rosyjski tytan. Wprawdzie ostatnio deklaruje, że są szanse na nowych dostawców, ale metal jest dość rzadki, więc trudny do pozyskania na światowym rynku. Na razie Airbus stara się ograniczyć wykorzystanie tytanu, zwłaszcza w maszynach wojskowych.

Czytaj także: Największy strach Rosjan? Że stracą zachodnie smartfony

Belgia chce diamenty

Kolejny problem to diamenty. Początkowo wydawało się, że sprawa z nimi jest prosta. Objęcie sankcjami towarów luksusowych, złota i biżuterii sprawiało, że diamenty także znalazły się na czarnej liście. Dopuszczono jedynie diamenty przemysłowe.

Ale nie w UE. Protestuje przeciw temu Belgia, bo Antwerpia jest jednym z najważniejszych punktów światowego handlu i obróbki diamentów. Przed inwazją na Ukrainę 25 proc. surowca diamentowego przechodzącego przez Antwerpię pochodziło z Rosji. W 2021 r. Belgia zaimportowała rosyjskie diamenty o wartości 1,8 mld euro i 1,2 mld euro w pierwszych ośmiu miesiącach 2022 r., jak ustalili dziennikarze „Guardiana”.

Nawet Ukraina korzysta z rosyjskiego lub białoruskiego importu

Co rusz pojawia się więc kraj lub duża firma domagające się, by ten czy inny surowiec albo półprodukt został wyłączony z sankcji, bo grozi to poważnymi konsekwencjami gospodarczymi. Z drugiej strony Ukraina cały czas naciska na Zachód, by sankcje rozszerzać. Choć nawet Ukraińcy przyznają, że w niektórych przypadkach i oni muszą korzystać z rosyjskiego lub białoruskiego importu. Mimo wprowadzenia zakazu importu z Federacji Rosyjskiej od 11 kwietnia 2022 r. jego wartość z Rosji do Ukrainy wyniosła 5,5 mld dol. (9,3 proc całkowitego wolumenu importu), czyli tylko o 16,5 proc. mniej niż w 2021.

Ukraińcy tłumaczą to przeprowadzonymi w 2022 r. ostatecznymi rozliczeniami za gaz importowany jeszcze w latach 2014–17, więc jeśli to odliczyć, to spadek importu z Rosji wyniósł 76 proc. (w porównaniu do 2021). Mimo to wymiana handlowa nie ustała, choć radykalnie zmalała, natomiast trwa wymiana z Białorusią, co – jak przyznają Ukraińcy – jest rodzajem bocznej furtki, przez którą przenika też import z Rosji.

Sankcje Rosji obojętne? Rubel mocny, spadek PKB niewielki

Rosjanie zapewniają, że sankcje są im obojętne, bo są na nie uodpornieni. Czego nie kupi Zachód, kupią inni. Dowodem są wyniki gospodarcze Rosji. W chwili nakładania pierwszych wojennych sankcji (bo pamiętajmy, że były też przedwojenne, po aneksji Krymu) eksperci wróżyli rychłe załamanie. Przewidywano dwucyfrowy spadek PKB w 2022 r., klęskę rubla. Tymczasem spadek PKB będzie, ale niewielki, a rubel jest mocny, jak dawno nie był.

Czytaj także: Cios dla kolosa. Rosjanie sądzą, że są sankcjoodporni. Czyżby?

Nawet entuzjaści sankcji przyznają, że Rosjanie potrafią się przystosować do trudnych warunków i wiele sankcji umiejętnie obchodzą. Czyżby taka polityka nie miała więc sensu? Rosjanie chcą nas do tego przekonać, dowodząc, że Unia bardziej sobie szkodzi, odcinając się od ich zaopatrzenia, niż robi krzywdę im. Jest to obliczone także na przekonanie zachodnich społeczeństw, że działania na rzecz wolnej Ukrainy nie mają sensu.

W rzeczywistości Rosja boleśnie odczuwa skutki sankcji, ale stara się nie dawać po sobie tego poznać. Jest jak zranione zwierzę, które pod wpływem adrenaliny potrafi wykrzesać dodatkową dawkę energii – długo tak nie pociągnie. Sankcyjne efekty będą narastać. Dziś Rosjanie się chwalą, że dużą część ropy, której nie kupił Zachód, kupił Wschód, głównie Indie, Chiny i Turcja, ale nie dodają, że muszą tę ropę sprzedawać po 40–50 dol. za baryłkę, gdy cena światowa przekracza 80 dol.

2023 r. pokaże siłę sankcji?

Z gazem, na którego oddziaływanie Rosjanie tak liczyli, Europa radzi sobie nieźle. Natomiast Rosjanie sobie nie radzą, bo nie zbudowali wystarczających instalacji do jego skraplania, nie wybudowali alternatywnych gazociągów do Chin i Indii, i pewnie szybko nie zbudują. Tak więc ten rok będzie dopiero pierwszym, w którym sankcje będą już w pełni stosowane. Dopiero teraz się okaże, na ile są skuteczne. I czy trzeba będzie przyjmować jedenasty, dwunasty i kolejne pakiety.

Czytaj także: Rosja bankrutem? Nie tak szybko

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną