Miny władzy
Tracimy kontrolę, kasą rządzi Kaczyński. Marek Belka dla „Polityki” o gospodarczych minach po PiS
JOANNA SOLSKA: – Kto pilnuje państwowej kasy?
MAREK BELKA: – Na pewno nie minister finansów. Dawniej, jak był słaby, mówiło się o nim, że jest księgowym, patrzy tylko, żeby rachunki się zgadzały. Decyzje na temat polityki gospodarczej zapadały wyżej. Mocny minister finansów sam kształtował politykę gospodarczą, wtedy pełnił także obowiązki wicepremiera. W rządzie PiS minister finansów nie jest nawet księgowym, nie decyduje o wydatkach państwa, wie tylko o niektórych.
Dowodem na to, że państwo jest w dobrych rękach, a PiS rządzi odpowiedzialnie, ma być to, że „nas stać na wszystko, a za Tuska zawsze brakowało pieniędzy”, jak mówi prezes. I jest wiarygodny, bo obietnice socjalne jego partia spełniła. Ludzie wolą państwo, które stać, niż takie, któremu brakuje.
PiS połączył propagandę z radykalną zmianą podejścia do gospodarki, która nie jest dla tej partii najważniejsza. Jego priorytetem było najpierw zdobycie władzy, a teraz jej utrzymanie. Za każdą cenę. Przez wiele lat po transformacji wszystkie rządy, łącznie z lewicowymi, które lubią dawać, bardzo pilnowały, żeby nie przekraczać progu nieodpowiedzialności za państwo. Przestrzegaliśmy dyscypliny finansowej, pilnowaliśmy, żeby kasa się zgadzała, i żadne Kołodki ani Belki tego nie zmieniły.
No i po co?
Dzięki temu nasza gospodarka rosła najszybciej w Europie, pod względem zamożności kraju szybko dogoniliśmy Hiszpanię. Okazuje się, że czegoś jednak nie zauważyliśmy. Może różnice dochodowe rosły za szybko? Jarosław Kaczyński długo przygotowywał się do przejęcia władzy, konsekwentnie budował potęgę finansową swojej partii, ale też przygotowywał taktykę propagandową. Hasło „Polska w ruinie” było kłamstwem, ale chwyciło.