KNF sprawuje nadzór nad bankami, ubezpieczycielami, systemami emerytalnymi, jednym słowem – nad całym rynkiem finansowym. Pilnuje zarówno interesów klientów, jak i samych instytucji i ich prawidłowego funkcjonowania. Perturbacje w bankach, np. upadłość któregoś, grożą bowiem potężnymi kłopotami całej gospodarce. Mogą spowodować domino bankructw, więc obowiązkiem KNF jest do tego nie dopuścić. Zorientować się w problemach wcześniej i im zaradzić, zanim rynek się zorientuje.
Dlatego KNF ma wgląd w papiery instytucji finansowych oraz narzędzia, żeby przed kłopotami uciec. A nawet – żeby klienci z tych kłopotów nie zdawali sobie sprawy. To wielka władza. Komisji obawiają się nawet zarządy potężnych banków.
Czytaj także: Tracimy kontrolę, kasą rządzi Kaczyński. Marek Belka o gospodarczych minach po PiS
KNF może więcej niż rząd
Jeśli chodzi o finanse, to KNF może więcej niż rząd. Ten ostatni wnioskuje do Sejmu, jeśli chce nałożyć podatki, ale już Komisja może dołożyć swoje. Jeśli uzna, że zyskiem banku nie powinni podzielić się akcjonariusze, ale sporą jego część trzeba odłożyć, bo nadchodzą gorsze czasy, zarząd musi to zrobić. Jeśli KNF uzna, że społeczeństwo nazbyt beztrosko zaciąga pożyczki, może nakazać bankom zaostrzenie warunków ich przyznawania, np. wydając stosowną rekomendację.
Gdy uzna, że zarząd ubezpieczyciela albo banku popełnia rażące błędy, jest nie tylko w stanie wpłynąć na jego odwołanie, ale nawet postraszyć odebraniem prawa funkcjonowania.