„Afera wiatrakowa”: pierwszy stress test nowej koalicji. PiS zakrzywia rzeczywistość
To poselski projekt Koalicji Obywatelskiej i Trzeciej Drogi. Pisaliśmy już, że koalicja demokratyczna nie zaakceptuje projektu firmowanego jeszcze przez Jacka Sasina dotyczącego zamrożenia cen energii w 2024 r., wokół którego Mateusz Morawiecki chciał nawet budować nową koalicję rządową. Powód jest prosty: ustawa mrożąca ceny energii (ale tylko przez pół roku) miała być wehikułem, którym nowa władza chce dowieźć kilka innych rozwiązań związanych z energetyką, uznawanych przez nią za szczególnie pilne.
Trzeba się spieszyć, bo 2024 tuż-tuż, a sprzedawcy energii muszą wiedzieć, po jakich cenach mają sprzedawać energię elektryczną i ciepło, oraz kto im potem straty wyrówna. Była nadzieja, że zaszycie w ustawie mrożącej ceny innych rozwiązań potrzebnych energetyce ograniczy ryzyko prezydenckiego weta.
Czytaj też: Ceny prądu do odmrożenia? Co zrobić z kukułczym jajem od PiS
Prądu z morza nadal nie ma
PiS jednak się zorientował i tak narodziła się „afera wiatrakowa”. W projekcie ustawy znalazły się bowiem m.in. przepisy liberalizujące budowę farm wiatrowych. A one były zawsze obsesją PiS. Z jakichś sobie znanych względów uznano je za największego wroga i niszczono. Był nawet pomysł, by zamiast budowania nakazać ich sukcesywną likwidację. PiS deklarował się jako entuzjasta energetyki wiatrowej, ale wyłącznie na morzu, bo to kosztowne i gigantyczne inwestycje, a takie lubi najbardziej.