Izera zmartwychwstaje. Ale wszystkie jej projekty poszły do kosza. Polak nie potrafi?
Rząd PiS zostawił po sobie masę projektów gospodarczych, wymyślanych w celach ściśle piarowych, pod hasłem „Polak potrafi”. Pełno ich było zwłaszcza w planie Morawieckiego, tych wszystkich luxtorped, dronów, robotów medycznych, promów morskich i innych cudów techniki, którymi mieliśmy rzucić świat na kolana.
Większość nie wyszła poza fazę gadania – po to tylko, by elektorat poczuł dumę, że doganiamy największe potęgi gospodarcze świata, a za chwilę je przegonimy. Liczył się chwilowy efekt, bo praktyczna realizacja była albo poza możliwościami polskiej gospodarki, albo też nie miała żadnych racjonalnych podstaw ekonomicznych.
Niestety, niektóre z tych projektów rozgrzebano, wydając setki milionów z publicznej kasy. Do takich projektów należał pomysł wielkoseryjnej produkcji samochodów elektrycznych, czyli legendarna Izera z Jaworzna.
Czytaj też: Rusza repolonizacja gospodarki. Spółki z „niepolskim” kapitałem mogą zacząć się bać
Izera? W zasadzie tak, ale nie tak
Rząd Tuska miał z tymi projektami problem, znów z powodów piarowych. No bo jak to: zamknąć, zlikwidować, kiedy wydano setki milionów? Prezes Kaczyński będzie triumfował, że Tusk idzie na pasku Berlina i niemieckiego przemysłu, który nie życzy sobie u nas konkurencji. A przecież Polska zasługuje na to, by mieć silną markę motoryzacyjną. Takie jest przekonanie sporej części elektoratu, nie tylko PiS. I coś trzeba zrobić z tym polem w Jaworznie, gdzie wycięto kawał lasu i gdzie miała powstać fabryka Izery.