Oczekuj emocji – tak brzmiało hasło reklamowe zakończonego właśnie turnieju. Ale dla Austriaków i Szwajcarów równie ważne jak emocje miały być pieniądze zarobione podczas imprezy. Hotele, schroniska i kempingi w miejscach rozgrywania meczów były pełne, oba kraje przeżyły prawdziwy najazd kibiców z Niemiec, Chorwacji i Włoch. Stadiony wypełniły się po brzegi. Jednak to tylko jedno oblicze Euro 2008. Drugie to wręcz minimalne korzyści dla gospodarek Austrii i Szwajcarii. W praktyce ocierają się one o granicę błędu statystycznego.
Analitycy szwajcarskiego banku Credit Suisse wyliczyli, że dzięki organizacji Euro 2008 produkt krajowy brutto (PKB) tego kraju wzrośnie zaledwie o 0,1–0,2 proc. Wyraźne korzyści odczują tylko branże turystyczna i reklamowa. Do podobnych wniosków doszli również autorzy innych raportów, oceniający wpływ imprezy na gospodarkę. Nowych miejsc pracy przybyło zaledwie 7–8 tys., większość zresztą tylko podczas trwania rozgrywek. A właśnie teraz szwajcarskiej gospodarce bardzo przydałby się większy zastrzyk energii. Ten kraj chyba najsilniej w Europie doświadczył skutków światowego kryzysu bankowego, a osłabienie franka zdecydowanie nadwerężyło wiarygodność waluty. Szczególnie duże straty poniósł najsłynniejszy szwajcarski bank UBS, który jednak wywiązał się ze wszystkich zobowiązań sponsorskich i spróbował nieco poprawić wizerunek, organizując kibicom w Szwajcarii 16 wielkich telebimów do oglądania spotkań.
Polska i Ukraina, kraje wciąż słabo znane i wywołujące na Zachodzie mieszane uczucia, mają podczas Euro 2012 dużo do zyskania.