Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Szatańskie skarpety

Kto prześladuje demonologa? [aktualna POLITYKA]

Kiedy na początku lat 90. Posacki zaczynał swoją posługę, w Polsce było ledwie kilku egzorcystów. Dziś ich liczba przekroczyła setkę i wciąż rośnie. Kiedy na początku lat 90. Posacki zaczynał swoją posługę, w Polsce było ledwie kilku egzorcystów. Dziś ich liczba przekroczyła setkę i wciąż rośnie. Krystian Maj / Reporter
Zakaz wypowiadania się w mediach i sprawowania funkcji kapłańskich dla demonologa i konsultanta egzorcystów ojca Aleksandra Posackiego to dla jego zwolenników dowód na działanie złego ducha. Tego samego, z którym zakonnik tak mężnie walczył.

Ojciec Aleksander Posacki najpierw znikał z realu. We wrześniu nie pojawił się, inaczej niż co roku, na wykładach w jezuickiej Akademii Ignatianum. Jego nazwiska nie było również w planie zajęć KUL, gdzie prowadził wykłady ze zniewoleń szatańskich na Podyplomowych Studiach Duchowości Katolickiej. Przestał publikować w „Naszym Dzienniku”, pojawiać się w Telewizji Trwam i odpowiadać na maile zapraszające na kolejne wykłady czy spotkania poświęcone firmowanej przez niego książce RoseMary „Nie krocz za mną”. Wreszcie jego nazwisko znikło z rady programowej miesięcznika „Egzorcysta”.

Potem ktoś, a może – jak sugerują niektórzy – coś zaczęło wymazywać Posackiego z przestrzeni wirtualnej. Najpierw znikła jego strona internetowa, potem kilka filmów z prowadzonych przez niego rekolekcji. Niedługo przed piętnowanym przez zakonnika demonicznym Halloween w mediach pojawił się komunikat przełożonego jezuitów o. Wojciecha Ziółka o odsunięciu Posackiego nie tylko od mediów, ale też od posługi kapłańskiej. „Zakaz ten ma mu dać czas na refleksję co do stylu jego życia zakonnego oraz wierności w przestrzeganiu reguł i ślubów w Towarzystwie Jezusowym” – informował o. Ziółek.

Ale dlaczego? Czym zawinił? Na te pytania prowincjał, wcześniej rozmowny, gdy chodziło o zawieszenia o. Krzysztofa Mądla (pobił swojego współbrata), odpowiedzieć nie chce.

Świeccy zwolennicy o. Posackiego, nazywani przez niektórych grouppies, bo jeździli za nim po kraju, są pewni: był po prostu niewygodny. (…) On, w odróżnieniu od tych ostatnich, wierzących w psychologię, nie bał się mówić, że opętany nie potrzebuje psychoterapii czy szpitala, ale modlitwy o uwolnienie…

Cały artykuł Elżbiety Turlej w bieżącym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama