Ziobro chce zlikwidować ośrodek nazywany „łowcami rasistów”. Bo zaszedł za skórę ONR i Międlarowi
Na polecenie Ministerstwa Sprawiedliwości Prokuratura Regionalna w Warszawie ma zająć się wnioskiem o delegalizację Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Ośrodek, nazywany też „łowcami rasistów”, walczy z zachowaniami rasistowskimi, islamofobią, antysemityzmem, monitoruje przestępstwa powodowane nienawiścią. I ma w tym spore sukcesy. Udało mu się zaleźć za skórę ONR i ks. Jackowi Międlarowi, piętnując i nagłaśniając jego pełne nienawiści kazania. To właśnie ONR i ks. Międlar żądają delegalizacji Ośrodka. A władze nie mówią „nie”.
Sytuacja w Polsce zaczyna przypominać igranie z ogniem
Trudno dziś powiedzieć, jak ta historia się skończy, ale sytuacja w Polsce zaczyna przypominać igranie z ogniem. Nie mamy imigrantów, mamy za to potężną falę nienawiści i agresji wobec tej garstki cudzoziemców, która się u nas osiedliła. Ta fala nie wzięła się znikąd. Oczywiście, to trend obecny w całej Europie, ale trudno porównywać naszą sytuację do krajów Europy zachodniej, gdzie trafiły setki tysięcy imigrantów i uchodźców. Nie sposób nie dostrzegać, że u nas politycy tę niechęć i lęk przed obcymi podsycają.
Słowa nie są bezkarne. Nie były bezkarne słowa Jarosława Kaczyńskiego o pierwotniakach i pasożytach, które obcy mogliby przywlec. Nie flirtuje się bezkarnie ze środowiskami kiboli i narodowców, którzy najchętniej rozwiązaliby problem przy pomocy kija bejsbolowego z napisem „żołnierze wyklęci”. Nie są bezkarne dywagacje wymiaru sprawiedliwości, że krzyż celtycki i hasło „White Power” są interpretowane jako faszystowskie zbyt kategorycznie, bo to ruch sprzeciwu wobec biologicznego mieszania się ras.
Nie da się bezkarnie bagatelizować problemu przemocy na tle rasistowskim, twierdzić, że w Polsce to margines marginesów, a nagłaśnianie go służy tylko kreślonej opcji i ma psuć opinię naszego kraju za granicą – a to wypowiedź odpowiedzialnego za policję Mariusza Błaszczaka. I to już po wydarzeniach w Ełku, gdzie doszło do zamieszek.
Liczba przestępstw na tle rasowym wciąż rośnie
Już w 2015 roku liczba przestępstw na tle rasowym i etnicznym wzrosła o 40 proc. i dalej rośnie. Po zamieszkach w Ełku w ciągu tylko czterech dni stycznia doszło do sześciu ataków na cudzoziemców. Na ulicach polskich miast można dostać za egzotyczny wygląd, wschodni akcent czy nawet rozmowę po niemiecku. Trwa nagonka na forach internetowych. W reportażach telewizyjnych widać wściekłych i przepełnionych nienawiścią ludzi, którzy bez zażenowania, nie kryjąc twarzy, wylewają falę bluzgów na obcokrajowców. Jakby czuli, że jest na to odgórne przyzwolenie.
Władza abdykowała wobec problemu; udaje, że go nie ma. Jeśli dodatkowo weźmie się za rozmontowanie organizacji pozarządowych, które próbują coś zrobić z ksenofobią i nienawiścią rasową, na placu boju zostanie osamotniony Rzecznik Praw Obywatelskich. To może być o wiele za mało, zwłaszcza że rządzący dezawuują jego działania jako lewackie fanaberie. Trudno powiedzieć, jaka jest intencja PiS.
Czy jest to strusie działanie, opisane przez klasyka słowami: stłucz pan termometr, nie będziesz pan miał gorączki? Czy może chodzi o to, by rękami narodowców i kiboli stworzyć w kraju taką atmosferę zagrożenia, że cudzoziemcy sami zdecydują się stąd wyjechać i ziści się marzenie o „Polsce dla Polaków”? Tylko że te środowiska to Golem, który w pewnym momencie może wymknąć się spod kontroli. Nie igra się bezkarnie z nienawiścią.