Rządowy projekt ustawy w sprawie przestępstw pedofilskich został skierowany do dalszych prac w Sejmie. Uważam to za błąd. Projekt zawiera liczne kontrowersyjne regulacje i powinien być w proponowanej wersji odrzucony i skierowany do ponownego opracowania z udziałem osób kompetentnych i niezależnych od obecnej władzy.
Wpisuje się on w politykę przedwyborczego ocieplania wizerunku obecnej władzy. Ma pokazać, że władzy zależy na postawieniu tamy przestępstwom seksualnym popełnianym na nieletnich wszędzie, gdzie do nich doszło. Ma zdjąć z władzy odium braku wiarygodności w sprawie bulwersującej opinię publiczną. Brak wiarygodności wynika z nieformalnego przymierza władzy z Kościołem rzymskokatolickim. A to pedofilii w tym Kościele i mechanizmów jej tuszowania dotyczy oburzenie milionów obywateli.
Czytaj także: Systemowe manewry. Jak Kościół (nie) walczy z pedofilią
Co znalazło się w projekcie ustawy ws. przestępstw pedofilskich
Projekt ustawy, napisany ciężkim prawniczym językiem, dyskutowany pod osłoną nocy i przy niewysokiej frekwencji posłów i posłanek, tę bulwersującą kwestię rozmywa. Na dodatek proponowany tryb powołania na siedmioletnią kadencję jej siedmiu członków oddaje kontrolę obecnej władzy, ponieważ powołują ich posłowie, z których większość należy do obozu rządzącego.
Patrzę na projekt oczami obywatela, a nie prawnika. Prawnicy i eksperci niezależni od władzy będą go szczegółowo analizowali. Moją uwagę zwraca możliwość uczynienia z ustawy kolejnego instrumentu do walki z osobami i instytucjami uznanymi przez władzę za przeciwników. Projekt przewiduje stworzenie specjalnego rejestru przestępców seksualnych, nie definiując kluczowych pojęć: „wolności seksualnej” i „obyczajności”, w obronie których działać ma państwowa komisja powołana na mocy ustawy.
Czytaj także: Jak walczyć z pedofilią w Kościele, gdy rządzi PiS?
Czy dane ofiar pedofilii będą powszechnie dostępne?
W projekcie ustawy opublikowanym na internetowej witrynie Sejmu czytamy, że postanowienie o wpisie do rejestru miałoby zawierać nie tylko dane osobowe przestępcy, ale i jego ofiary, oraz opis przestępstwa (art. 37, pkt 1). Czy to oznacza, że dane ofiary i opis przestępstwa miałyby być także upublicznione? A jeśli tak, to co na to inspektor ochrony danych osobowych i Rzecznik Praw Obywatelskich? I jak się to ma do standardów prawa europejskiego, bo przecież czytamy, że projekt nie jest z nim sprzeczny?
Projekt stwierdza, że rejestr nie jest karą, a tylko „ogólną prewencją”. To też wymaga dokładnego zbadania przez niezależne od władzy gremia. W moim odczuciu mnożenie rejestrów przestępców jest jednak rodzajem kary i to hańbiącym, a przecież mówimy o osobach już ukaranych wyrokiem sądowym.
Czytaj także: Paweł Dobrowolski o osobach homoseksualnych w stanie kapłańskim
Najpierw komisja obywatelska ws. pedofilii
Walka z pedofilią jest słuszna i pożądana. Tego nikt nie kwestionuje. Budowanie społecznego konsensu wokół niej nie budzi zastrzeżeń. Ale propozycja przedstawiona w Sejmie wydaje się postawieniem słusznej sprawy na głowie. Moim zdaniem tylko prawdziwie i całkowicie niezależna komisja może odegrać tu pozytywną rolę.
Nie znam przypadku komisji do walki z pedofilią tak skonstruowanej, jak proponuje rządowy projekt. Przecież państwo ma już dostateczne środki prawne i instytucjonalne, by ją prowadzić. Tu chodzi o coś innego: o niezależne od władzy kościelnej i państwowej zbadanie mechanizmów ukrywania przestępstw seksualnych. Nie tak w ogóle, generalnie, tylko w konkretnej instytucji, czyli w Kościele rzymskokatolickim. Jeśli taki miałby być cel – a taki przyświecał komisjom różnego rodzaju powoływanym w związku z kryzysem pedofilskim w Kościele rzymskokatolickim w innych krajach – to droga powinna być odwrotna.
Najpierw komisja obywatelska złożona z osób powszechnego zaufania publicznego, nadanie jej przez władze państwowe szerokich uprawnień, z dostępem do akt kościelnych dotyczących podobnych spraw. Dopiero raport, wraz z wnioskami, takiej komisji powinien podlegać dyskusji i ocenie parlamentarzystów drogą głosowania.
Czytaj także: Pedofilia. Odmiany, przyczyny, leczenie