W cieniu różowego flaminga, czyli policja działa prewencyjnie wobec antyfaszystów
W bramie przy ul. Kubusia Puchatka 15 czy 20 osób próbuje nadmuchać wielkiego różowego flaminga i kilka piłek plażowych. Robią to po kryjomu, bo wakacyjne zabawki będą za chwilę atrybutami na „Świątecznym Pikniku Antyfaszystowskim” organizowanym przez Obywateli RP.
Co to za formuła? „Dziwna” – tak najłagodniej oceniali ją ci aktywiści, którzy do „pikniku” się nie przyłączyli, bo woleli protestować po swojemu, z powagą i silniejszym przekazem.
Ale jeśli Obywatele RP konwencją chcieli pokazać irracjonalność sytuacji, to im się udało. Obraz policjantów otaczających kordonem siedzących na kocykach ludzi, jedzących owoce i cukierki, trzymających kwiaty, rzucających do siebie żółtymi piłkami i leżących na różowym flamingu, był co najmniej abstrakcyjny. Bo rzecz działa się na i tak zamkniętym Nowym Świecie. Nie można więc mówić o blokowaniu pasa ruchu, który był „nieczynny”. Nie można też mówić o blokadzie marszu, skoro tędy nie przechodził (policja skierowała go innymi ulicami). Mimo to funkcjonariusze nie ograniczyli się do otoczenia demonstrujących kordonem. Zastosowali środki przymusu bezpośredniego – znieśli i wyprowadzili wszystkich z ulicy.
Zobacz także: Jak narodowcy upamiętnili powstanie warszawskie
Wyniesieni i spisani bez podstawy prawnej
Jedną z osób wyprowadzonych siłą przez dwójkę policjantów była redaktor Video-KOD-u Marta Bogdanowicz. Bogdanowicz jest także obywatelskim fotografem (używa pseudonimu „Spacerowiczka”).