Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

W cieniu różowego flaminga, czyli policja działa prewencyjnie wobec antyfaszystów

Chciałam obserwować marsz Młodzieży Wszechpolskiej, który 15 sierpnia przeszedł przez Warszawę, ale to się nie udało. Widziałam za to kontrowersyjne interwencje policji, w tym wyprowadzenie siłą dziennikarza z terenu spontanicznego zgromadzenia i prewencyjne „zatrzymanie” aktywistów na środku pl. Piłsudskiego. Za co? „Za oznakowanie”.

W bramie przy ul. Kubusia Puchatka 15 czy 20 osób próbuje nadmuchać wielkiego różowego flaminga i kilka piłek plażowych. Robią to po kryjomu, bo wakacyjne zabawki będą za chwilę atrybutami na „Świątecznym Pikniku Antyfaszystowskim” organizowanym przez Obywateli RP.

Co to za formuła? „Dziwna” – tak najłagodniej oceniali ją ci aktywiści, którzy do „pikniku” się nie przyłączyli, bo woleli protestować po swojemu, z powagą i silniejszym przekazem.

Ale jeśli Obywatele RP konwencją chcieli pokazać irracjonalność sytuacji, to im się udało. Obraz policjantów otaczających kordonem siedzących na kocykach ludzi, jedzących owoce i cukierki, trzymających kwiaty, rzucających do siebie żółtymi piłkami i leżących na różowym flamingu, był co najmniej abstrakcyjny. Bo rzecz działa się na i tak zamkniętym Nowym Świecie. Nie można więc mówić o blokowaniu pasa ruchu, który był „nieczynny”. Nie można też mówić o blokadzie marszu, skoro tędy nie przechodził (policja skierowała go innymi ulicami). Mimo to funkcjonariusze nie ograniczyli się do otoczenia demonstrujących kordonem. Zastosowali środki przymusu bezpośredniego – znieśli i wyprowadzili wszystkich z ulicy.

Zobacz także: Jak narodowcy upamiętnili powstanie warszawskie

.WILK/Polityka.

Wyniesieni i spisani bez podstawy prawnej

Jedną z osób wyprowadzonych siłą przez dwójkę policjantów była redaktor Video-KOD-u Marta Bogdanowicz. Bogdanowicz jest także obywatelskim fotografem (używa pseudonimu „Spacerowiczka”).

Reklama