„Polityka”. Pilnujemy władzy, służymy czytelnikom.

Prenumerata roczna taniej o 20%

OK, pokaż ofertę
Społeczeństwo

Jedna trzecia Polek ma dostęp do antykoncepcji. Do badań prenatalnych jeszcze mniej

Czarny Piątek w Olsztynie Czarny Piątek w Olsztynie Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Przytłaczający we wnioskach raport o dostępie Polek do praw reprodukcyjnych, a więc dotyczących tego, czy, kiedy i w jakich warunkach rodzić dzieci, opublikowała Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Przepis na ten „sukces” – bo trudno odmówić kolejnym rządom konsekwencji w ograniczaniu kobietom dostępu do pełnej opieki medycznej – jest następujący: zakończyć refundację programu leczącego niepłodność metodą in vitro, nie realizować ustawy pozwalającej na terminację ciąży w trzech wypadkach, wprowadzić recepty na tabletkę „dzień po”, przyjąć, a potem nie wdrażać Standardów Opieki Okołoporodowej, nie zajmować się kryzysem w służbie zdrowia, ignorować dane o malejącej liczbie lekarzy, specjalistów, zamykanych oddziałach szpitalnych. I oto skutki.

Antykoncepcja sukcesywnie ograniczana

Mamy najgorszy w Europie dostęp do antykoncepcji. W ubiegłym roku po nowoczesne środki zapobiegania ciąży mogło sięgnąć ok. 32 proc. kobiet. Czyli ok. 68 proc. musi radzić sobie w inny, mniej komfortowy sposób. To najniższy wynik spośród 46 badanych państw Starego Kontynentu.

Lekarze odmawiają wystawienia recepty na antykoncepcję awaryjną. Ministerstwo Zdrowia refunduje tylko dwa typy produktów o działaniu antykoncepcyjnym, nie refunduje zaś plastrów antykoncepcyjnych, tabletek, wkładek czy minipigułek. W większości gmin brakuje poradni ginekologicznych, w miastach na jedną poradnię przypada ponad 4 tys. kobiet, na wsiach – aż 10 tys. Potencjalnych pacjentek ginekologicznych – powyżej 15. roku życia, które w świetle prawa mogą uprawiać seks, ale nie wolno im udać się do lekarza po pigułki antykoncepcyjne – jest w sumie 17 mln. Z usług ginekologów i położników rocznie korzysta sporo mniej – 4,1 mln kobiet i nastolatek.

Badania prenatalne tylko dla nielicznych

W Polsce obowiązuje program badań prenatalnych, o istnieniu którego wiedzą tylko nieliczni. Konsultant krajowy w dziedzinie perinatologii prof. Mirosław Wielgoś podkreśla, że ryzyko wystąpienia u płodu zaburzeń chromosomowych istnieje – wbrew utartym przekonaniom – niezależnie od wieku. Koszt nieinwazyjnych badań prenatalnych w I i II trymestrze ciąży wynosi w ramach programu od 819 zł do 1 028 zł, a prywatnie nawet dwa razy więcej, co uderza w mniej zamożne pacjentki.

MZ oczywiście nie informuje, jaki odsetek osób w ciąży nie ma dostępu do potrzebnych badań, jaka jest skala bezprawnych odmów, jak długo pacjentki muszą podróżować do placówki, która takie badania realizuje. Ze względu na nierzadkie powoływanie się na klauzulę sumienia oraz nieinformowanie pacjentek zarówno przez wojewódzkie oddziały NFZ, jak i kadrę medyczną o prawie do tego typu badań, można uznać, że problem jest powszechny.

A jak aborcja

Większość szpitali w Polsce odmawia wykonania terminacji ciąży. W 2018 r. legalnie przerwano ciąże w 45 jednostkach – to 9 proc. wszystkich 478 placówek objętych umowami z Narodowym Funduszem Zdrowia. W tym samym roku przeprowadzono tylko jeden zabieg w przypadku ciąży powstałej w wyniku czynu zabronionego, mimo że liczba wszczętych postępowań dotyczących przestępstw seksualnych wynosi ponad 5 tys.

O 60 proc. spadła z kolei liczba aborcji z powodu zagrożenia zdrowia lub życia między 2016 a 2017 r., i to nie dlatego, że opieka zdrowotna tak się poprawiła. W ubiegłym roku przeprowadzono 25 takich zabiegów.

Wciąż najczęstszą przyczyną terminacji ciąży (98 proc., 1 076 zabiegów) są względy embriopatologiczne, czyli sytuacje, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

Ciężkie porody i brak edukacji

Prawie 17 proc. badanych doświadczyło w trakcie porodu lub po nim jednej (lub więcej) z form przemocy: braku szacunku ze strony personelu medycznego, nierespektowania potrzeb i niereagowania na prośby, obecności – bez wyrażonej wcześniej zgody – studentów położnictwa, fizycznej przemocy. Wciąż co drugiej kobiecie na sali porodowej nacina się krocze. A to i tak ogromny progres: 13 lat temu dotyczyło to aż 80 proc. rodzących.

Zarazem mniej niż połowa matek ma zapewniony „złoty standard” – kontakt z dzieckiem „skóra do skóry” minimum dwie godziny po porodzie.

Wysoki odsetek cesarskich cięć na poziomie ok. 45 proc. (trzy razy więcej, niż zaleca Światowa Organizacja Zdrowia) to konsekwencja strachu przed nieludzkim traktowaniem i brakiem znieczulenia. W 2017 r. otrzymała je zaledwie co dziesiąta rodząca siłami natury.

Niepłodność lecz sobie sama

Niepłodność dotyka co piątej pary w Polsce. Po zakończeniu częściowej refundacji zabiegów in vitro ta olbrzymia grupa społeczna jest skazana na prywatną służbę zdrowia (jedna próba zapłodnienia pozaustrojowego kosztuje od kilku do kilkunastu tysięcy złotych) oraz miejskie i wojewódzkie programy, ale wiadomo, że nie skonsumują one wszystkich potrzeb.

Eksperci alarmują o rosnącej liczbie zakażeń kiłą czy rzeżączką, ale tylko 10 proc. Polaków bada się w kierunku zakażeń przenoszonych drogą płciową, więc nie znamy dokładnych danych. Nie wspominając o zakażeniach wśród nastolatek i nastolatków, które na zajęciach z „Wychowania do życia w rodzinie” mają się uczyć zasad savoir vivre i składania życzeń na Dzień Babci.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Kultura

Mario Bros. Ulubiony bohater dorosłych i dzieci. Sam ma w sobie coś z dziecka

Jak to się stało, że ulubionym bohaterem dorosłych i ich dzieci stał się wąsaty hydraulik w czerwonej czapce?

Michał R. Wiśniewski
23.05.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną